Tuż przed rozpoczęciem sezonu olimpijskiego w norweskiej federacji narciarskiej zrobiło się gorąco. Wszystko nieprzedłużenie umowy pomiędzy związkiem a dyrektorem ds. skoków narciarskich Clasem Brede Brathenem. Dyrektorowi umowa ze związkiem miała wygasnąć w kwietniu 2022 roku. Federacja nie zamierzała jej przedłużać, a sprawa zrobiła się tym bardziej głośna, bo niosła za sobą poważne konsekwencje. Brathen rzekomo miał zachowywać się niedopuszczalnie zdaniem federacji. Ogromną sympatią darzyli go jednak sami zawodnicy oraz trener Alexander Stoeckl. Ten zagroził nawet odejściem ze swojego stanowiska. Kolejnym krokiem był ruch sponsorów. Krajowa organizacja związków zawodowych zdecydowała się zamrozić wypłatę środków na dyscyplinę. Zagrożono też nieprzedłużeniem kontraktu, który podobnie jak ten Brathena, miał wygasać na wiosnę. Brathen doszedł do porozumienia z federacją Teraz okazuje się, ze 52-latek doszedł do porozumienia z federacją. Jego rola będzie jednak nieco inna niż do tej pory. Brathen skupi się na kwestia sportowych. Jego praca ma wpłynąć na poziom dyscypliny oraz jej kondycję w następnych sezonach. Tym samym Brathen będzie musiał wycofać pozew sadowy, który złożył przeciwko federacji. Koszty pozwy zostaną pokryte w połowie przez federację. Te wynoszą 700 tysięcy koron norweskich. "To bardzo dobrze. Wygląda na to, że jest zadowolony z decyzji i porozumienia, które teraz zostało zawarte. Energię może wykorzystać na to, w czym jest najlepszy. Bardzo się cieszę, że mamy Clasa. Jest to absolutnie kluczowe dla sportu, jakim są skoki w kraju i za granicą" - powiedział Stoeckl dla telewizji NRK. AB