- Ten sezon w ogóle mnie nie zmęczył. Z przyjemnością jeszcze bym poskakał - mówił w Krakowie. Stoch w miniony weekend startował w finałowych zawodach PŚ w słoweńskiej Planicy, a w poniedziałek odebrał w stolicy Małopolski samochód, który oddała mu w użytkowanie jedna z firm go wspierających. - Planica to dla mnie piękne miejsce. Tam poznałem swoją żonę, Ewę. Kiedy Adam Małysz kończył karierę ja zwyciężyłem tam na mamuciej skoczni. Teraz odebrałem w tym miejscu "Kryształową Kulę". Mam nadzieję, że Słoweńcy zdążą z remontem największego obiektu i w 2015 roku będziemy mogli znów polatać (ze względu na remont tegoroczna impreza nie odbyła się na mamucie, lecz na skoczni K-125 - PAP) - powiedział mistrz olimpijski. Nie zgadza się z opinią, że najbliższe lata w skokach narciarskich to będzie "era Stocha". - Wręcz przeciwnie, będzie teraz era wyrównanej rywalizacji na najwyższym poziomie. W końcówce sezonu pokazali jak dobrymi są zawodnikami Niemiec Severin Freund, jak i Słoweniec Peter Prevc. Bardzo mi zaimponowali, że walczyli jak lwy do ostatniego startu w Pucharze Świata - zaznaczył zawodnik z Zębu. Jak podkreślił punktem zwrotnym w jego życiu był ślub (w sierpniu 2010). - To wydarzenie naprawdę dodało mi skrzydeł. Zacząłem inaczej postrzegać swoje życie, widzieć rzeczy, których wcześniej nie dostrzegałem. Nagle zaczął się liczyć ktoś obok mnie, a nie sport. Wspomniał również, że jest wiele czynników dzięki którym sezon może być udany. - Po pierwsze trzeba odpowiednio przygotować się do niego, zarówno fizycznie, jak i mentalnie. Ten drugi element jest nawet chyba ważniejszy. Musi być dobry plan treningowy, jak i sprzęt. Do tego dochodzi talent i praca, którą trzeba wykonywać sumienne cały czas. Stoch w sezonie 2013/2014 zdobył nie tylko "Kryształową Kulę". Dwa razy stawał też na najwyższym stopniu podium w zimowych igrzyskach olimpijskich w Soczi.