Słowa, które na nagraniach padły z ust Ziobry, nie pozostawiły wątpliwości, że 26-latek wypowiedział otwartą wojnę Polskiemu Związkowi Narciarskiemu. Zarzuty o dyskryminacji i wbijanie noża w plecy odbiły się tym głośniejszych echem, że skoczek ruszył do ataku w momencie, gdy polska reprezentacja, na czele z Kamilem Stochem, walczyła o sukcesy w prestiżowym Turnieju Czterech Skoczni. Poruszenie było tym większe, że padające z ust Ziobry zarzuty nie były formułowane pod adresem określonych osób z imienia i nazwiska. Dlatego, tylko do pewnego momentu, na słowa zawodnika odpowiadał dyrektor w Polskim Związku Narciarskim Adam Małysz. Gdy "Orzeł z Wisły" kontestował sposób zachowania Ziobry, oberwało się jemu samemu, mimo że to właśnie na fali "małyszomanii" Ziobro rozpoczął przygodę ze skokami w wieku 8 lat. W ostatnich kilkunastu dniach zapanowała nieoczekiwana cisza, bo przecież były zwycięzca zawodów Pucharu Świata z Engelbergu w 2013 roku zapowiadał, że na tym nie poprzestanie. Nie wiadomo, co wpłynęło na zachowanie Ziobro, ale teraz zawodnik zdecydował się znów zabrać głos, będąc bohaterem programu "Uwaga" w telewizji TVN. W materiale Ziobro przypomina, dlaczego zdecydował się zawiesić karierę (skakałem 15-20 metrów lepiej od kolegi, ale to ja po raz kolejny nie otrzymałem powołania na zawody. Kolejne sprowadzenie do parteru - powiedział), ale najciekawiej zrobiło się, gdy reporter postanowił pokazać mu zdjęcia dwóch postaci polskich skoków z prośbą o opinię. Na pierwszy "ogień" poszedł szef PZN Apoloniusz Tajner. "Prezes próbuje robić dobrą minę do złej gry. Jeśli w moich wynikach i powołaniach nie widzi żadnej dyskryminacji, to wydaje mi się, że po prostu jest ślepy na moje uwagi" - ostro skomentował Ziobro. Zupełnie inaczej, ale niezwykle sugestywnie zachował się, gdy jego oczom ukazało się zdjęcie byłego trenera reprezentacji Łukasza Kruczka, który obecnie pracuje z kadrą włoskich skoczków. "Co mogę powiedzieć o Łukaszu? Pracuje teraz we Włoszech i... tyle" - uciął temat sportowiec. Zawodnik zapewnił w reportażu, że próbował tę sprawę załatwić wcześniej, w bardziej cywilizowany sposób. "Byłem na zarządzie w PZN. Tam zapewniano mnie, że to, o czym mówię, to nie jest prawda. Po prostu mówiono do mnie tak, jakby mi się to przyśniło. Później rozmawiałem też z trenerami, mieliśmy spotkanie w Ramsau. Tam podaliśmy sobie ręce i wszystko miało wrócić do normy. Wszystko było ustalone, drzwi za nami się zamykały i... nóż w plecy nadal był mi wbijany" - przedstawia swoją wersję. Czy to koniec Ziobry-skoczka? "Na chwilę obecną muszę po prostu odpocząć, bo jest mi z tym wszystkim ciężko. Ciężko mi się pogodzić, że musiałem to zrobić, ale niestety w tej sytuacji nie miałem innego wyjścia. Po prostu muszę odpocząć" - powtórzył Ziobro. AG