Pod względem suchych wyników piątek był dla Kubackiego dniem mocno zmiennym dniem. W pierwszej serii treningowej Polak był ósmy, w drugiej dopiero trzydziesty drugi, a w kwalifikacjach dwudziesty pierwszy. Skoczek nie patrzył jednak oczywiście tylko na liczby - porównując to, co pokazał w Engelbergu, z tym, co działo się u progu sezonu, widzi jakościową różnicę. Kuriozalna sytuacja na skoczni. Zawodnik został przez to zdyskwalifikowany Treningi w Zakopanem zdały egzamin. Może być już tylko lepiej W tygodniu poprzedzającym wyjazd do Engelbergu Polacy odbyli mini zgrupowanie w Zakopanem. Czasu na spokojny trening nie było dużo, ale zdaniem Dawida Kubackiego pobyt na Wielkiej Krokwi i tak był wartościowy, a efekt możemy zobaczyć już w Szwajcarii. - Treningi w Zakopanem, w dobrych warunkach, bez wiatru, który by przeszkadzał, dużo mi dały. Oddałem skoki, które pozwoliły ustabilizować czucie. Wiedziałem już wcześniej, jak to ma wyglądać, ale dopiero po oddaniu kilku skoków nabrałem nawyku i przekonania, że to zaczyna działać - powiedział Kubacki. Teraz przed naszą kadrą dwa konkursy w Engelbergu. Będzie to ostatni Puchar Świata przed Turniejem Czterech Skoczni, który tradycyjnie już po świętach Bożego Narodzenia rozpocznie się w niemieckim Oberstdorfie. - Musimy na spokojnie pracować, bez żadnego kombinowania. W kwalifikacjach wygląda to całkiem przyzwoicie z mojej strony, więc tego trzeba się trzymać - zakończył rozmowę z Eurosportem Kubacki. Adam Małysz nie pozostawia złudzeń. Te słowa zmartwią Polaków