Od piątku do niedzieli zagrają oni w Espinho z Indonezją, Portugalią i Portoryko w turnieju interkontynentalnym. Tylko zwycięzca uzyska awans. "Ciągle wierzę, że polscy siatkarze zagrają w Pekinie - powiedział mistrz olimpijski i świata Tomasz Wójtowicz. - Taki wstrząs jaki mieli w sobotę i niedzielę w Tallinie w przegranych po 2:3 meczach z Czarnogórą i Estonią przyda im się. Najbardziej się boję jakiegoś całkowitego załamania. Wywalczenie olimpijskiego awansu jest znakomitą okazją do rehabilitacji. Niepowodzenie w eliminacjach mistrzostw Europy będzie można jeszcze nadrobić we wrześniu w barażach." Tomasz Wójtowicz podkreślił, że "w Espinho przekonamy się czy zawodnicy mają charakter czy nie. Teraz trzeba wyjść i po męsku walczyć." Zdaniem mistrza olimpijskiego porażki w Tallinie na pewno wzmocnią psychikę rywali w Espinho. "Oni teraz myślą, że skoro udało się to Estończykom czy Czarnogórcom to dlaczego nam miałoby się nie udać i pokonać wicemistrzów świata" - powiedział Tomasz Wójtowicz. Mistrz olimpijski, podobnie jak całe polskie środowisko siatkarskie, nie wierzył w tak kompromitujące wyniki polskiej reprezentacji. "Tydzień wcześniej byłem na pierwszym turnieju w Olsztynie i nic nie wskazywało na jakiekolwiek porażki -powiedział Tomasz Wójtowicz. - W dodatku podstawowi gracze Paweł Zagumny, Łukasz Kadziewicz i Michał Winiarski odpoczywali. Ich przyjście do zespołu miało być wzmocnieniem. W dodatku w Olsztynie polska drużyna grała po okresie przygotowawczym. Po ostrych treningach nie ma jeszcze tej dynamiki i szybkości, które miały przyjść na najważniejsze gry. Mieliśmy grać lepiej, a wyszło inaczej." Tomasz Wójtowicz dodał, że teraz najważniejszym będzie odzyskać wiarę we własne siły. "Przecież oni nie zapomnieli jak się gra w siatkówkę" - powiedział. Polski zespół wrócił z Tallina w poniedziałek. Zawodnicy od trenera Raula Lozano otrzymali kilkanaście godzin wolnego. We wtorek spotkali się w Warszawie, gdzie mieli treningi i w środę rano odlecą do Portugalii.