Z warszawskiego lotniska siatkarze wyruszyli do Brukseli z niespełna godzinnym opóźnieniem. Jednak samolot do Porto czekał wraz z pasażerami na spóźnialskich. Po kolejnych dwóch i pół godzinach lotu polscy siatkarze wylądowali w Porto, skąd organizatorzy autokarem przetransportowali ich do oddalonego o około pól godziny (15 kilometrów) miejsca przeznaczenia. A był nim pięknie położony nad wybrzeżem hotel, którego największą i jak się okazało, jedyną, zaletą było właśnie owo położenie. Pokoje i sam hotel bez wątpienia czasy świetności mają już dawno za sobą. Po smacznym obiedzie i krótkim odpoczynku reprezentacja udała się na halę na półtoragodzinny trening. Nie było w nim dziś żadnych skoków, a jedynie rozgrzewka i rozciąganie po podróży. Wszyscy zawodnicy czują się dobrze. Na czwartek sztab szkoleniowy zaplanował jeden, popołudniowy, trening.