- Właściwie to nie tyle się śpi, co tylko drzemie w międzyczasie, jak jest okazja. Cztery lata temu, gdy zajęliśmy drugie miejsce, to byłem tak zmęczony, że nie miałem się już nawet siły się cieszyć z tego sukcesu - powiedział Kaczmarczyk. Rozpoczynająca się we wtorek w Japonii impreza, w której walka toczyć się będzie o dwie przepustki na igrzyska olimpijskie w Rio de Janeiro, potrwa do 23 września. W tym czasie podopieczni Stephane'a Antigi systemem "każdy z każdym" rozegrają 11 meczów. - Wolne będzie właściwie tylko po to, by przenieść się do innego miasta. Po tym względem i tak jest lepiej niż w 2011 roku, bo czeka nas jedna podróż mniej - zwrócił uwagę statystyk. Zaletą PŚ jest to, że już na kilka tygodni przed imprezą sztab szkoleniowy wiedział, z kim i kiedy zagrają w Japonii Polacy. - Przygotowywanie analizy gry wszystkich przeciwników trwa u nas od sierpniowego zgrupowania w Spale. To nie jest jednak tak, że wystarczą nam informacje sprzed turnieju. Jak tylko ktoś u rywali złapie podczas imprezy kontuzję, to następują przetasowania w składzie oraz zmiana taktyki. Trzeba na bieżąco nie tylko sprawdzać kolejnego przeciwnika, ale i obserwować sytuację we wszystkich ekipach - przekonywał Kaczmarczyk. Jak dodał, pełna analiza gry danego zespołu to ok. 20 godzin pracy. - Dzielimy się tym między sobą i wychodzi po około pięć godzin. Trzeba będzie zarywać noce, bo na odprawie, która będzie około południa, trzeba przedstawić już zawodnikom i trenerom wszystkie potrzebne dane - zastrzegł. Pomocny dla rozpracowujących rywali członków sztabu szkoleniowego "Biało-czerwonych" był rozgrywany pod koniec sierpnia Memoriał Huberta Jerzego Wagnera. W imprezie wystąpili m.in. Japończycy i Irańczycy, a obie te drużyny wezmą udział w PŚ. - Z tymi drugimi gramy ostatnio praktycznie ciągle, więc jest łatwiej. Z gospodarzami PŚ dawno się nie mierzyliśmy i okazało się, że np. w ich składzie jest trzech całkiem nowych chłopaków - dodał. Według niego nie ma przeważnie problemu ze zdobywaniem nagrań wideo z meczami danego zespołu od jego sztabu. - W naszym środowisku panuje solidarność. Gdyby ktoś pod tym względem robił kłopoty, to potem reszta nie udostępniłaby jemu potrzebnych materiałów - zauważył z uśmiechem Kaczmarczyk.