Mecz pełen emocji i zwrotów akcji zafundowali kibicom w Kędzierzynie-Koźlu rywale z ubiegłorocznego finału mistrzostw Polski. Tym razem jednak lepsi byli siatkarze ZAKS-y. W pierwszym secie nic jednak na to nie wskazywało. Podopieczni Sebastiana Świderskiego zaczęli tę partię od zepsutej zagrywki Michała Ruciaka. Po atakach Jochena Schoepsa i Piotra Nowakowskiego Zaksa na pierwszej z przerw technicznych przegrywała czterema oczkami. Potem atakowali m.in. Olieg Achrem i Peter Veres, goście ustawili blok na Łukaszu Wiśniewskim i zwiększyli prowadzenie do siedmiu punktów. Przy stanie 13:19 Ruciak zdobył wprawdzie punkt asem, gdy piłka spadła po taśmie na drugą stronę, ale chwilę później zepsuł zagrywkę dając przeciwnikowi dwudziesty punkt. W zespole Andrzeja Kowala znów górą był Schoeps, doprowadzając do stanu 15:23. Jeszcze Dick Kooy posłał asa pod nogi Achrema, ale goście nie dali odebrać sobie prowadzenia. Druga partia zaczęła się dla gospodarzy jeszcze gorzej. Rzeszowianie szybko zdobyli sześć punktów, nie dając ZAKS-ie złapać rytmu gry. Pierwszy punkt dla kędzierzynian zdobył dopiero Dominika Witczak przy stanie 1:6. Potem atakował Kooy. Rzeszowianie odpowiedzieli szybko i było 8:3 dla przyjezdnych. Podopieczni Świderskiego mozolnie odrabiali straty. Niewielu pewnie spodziewało się, że w tym secie uda się im odwrócić sytuację na swoją korzyść. A jednak. Przy stanie 10:14 na zagrywkę wszedł Witczak i - nękając serwisem przeciwnika - z pomocą bloku swojej drużyny i Kooya, poprowadził Zaksę do stanu 16:14. Trener Kowal próbował ratować seta wprowadzając Dawida Konarskiego i Lukasa Tichacka, ale potem był as holenderskiego atakującego ZAKS-y, Konarski zagrał w siatkę i było 20:18 dla gospodarzy. Rzeszowianom udało się jeszcze odbić dwa oczka wideoweryfikacją, ale tym razem to oni musieli uznać wyższość rywala. W długiej przerwie spiker przeprowadził krótki wywiad z obecnym na meczu kapitanem reprezentacji Polski w piłce nożnej Jakubem Błaszczykowskim, który zdradził że jest w Hali Azoty na zaproszenie Piotra Gacka. Mówił, że mecz jest na wysokim poziomie, ale w spekulacje kto wygra nie chciał się dać wciągnąć. Po meczu powiedzieli: Sebastian Świderski, trener ZAKSY Kędzierzyn-Koźle: "Bardzo się cieszymy z dwóch wywalczonych punktów, są dla nas bardzo cenne. Brawa należą się chłopakom za konsekwencję i walkę w każdym momencie spotkania, przede wszystkim wtedy, gdy wysoko przegrywaliśmy - w drugim czy w czwartym secie. Właśnie w takich momentach widać, jak buduje się drużynę i atmosferę w zespole. Podziękowania należą się też kibicom za wspaniały klimat stworzony podczas spotkania". Andrzej Kowal, trener Asseco Resovii: "To był zdecydowanie mecz bardzo nierówny. Mieliśmy w nim swoje szanse. Szczególnie utkwił nam w pamięci drugi set, w którym wypracowaliśmy sporą przewagę na początku, a jednak w nim przegraliśmy. To z pewnością zostało nam w głowach i miało wpływ na przebieg całego spotkania. Generalnie - jeśli chodzi o elementy techniczne - to mecz rozstrzygnął się w dwóch z nich, tych podstawowych: serwisie i przyjęciu. Gospodarze byli w tym zdecydowanie od nas lepsi, szczególnie w końcówkach. Dominowali w zagrywce i grali zdecydowanie pewniej w przyjęciu. Mamy punkt, ale mogliśmy ugrać więcej". Michał Ruciak, kapitan Zaksy Kędzierzyn-Koźle: "Ogromnie nas cieszy ta środowa wygrana. W tym spotkaniu było wiele niespodziewanych zwrotów akcji, ale to myśmy wyszli z niego obronną ręką. Wielkie gratulacje dziś należą się całemu mojemu zespołowi, bo praktycznie wszyscy zrobili w meczu z Asseco to, co mogli". Rzeszowianie wyraźnie nie mogli się pogodzić z przegranym drugim setem, a tajną bronią Zaksy okazał się w trzeciej partii Kanadyjczyk Dan Lewis, który popisał się kilkoma skutecznymi atakami, a nawet punktowym blokiem. Kędzierzynianie na pierwszej z przerw technicznych prowadzili czterema punktami, na drugiej podwoili przewagę, a w końcówce zmiażdżyli mistrza Polski wygrywając przewagą dwunastu oczek. Podopieczni trenera Kowala wyciągnęli jednak wnioski z porażki i kolejny set zaczęli od czteropunktowej przewagi. Gospodarze wyraźnie stracili werwę, atakowali Veres i Łukasz Perłowski; Asceso zwiększyło prowadzenie do stanu 20:12. ZAKSA zaczęła odrabiać straty. Najpierw ze środka atakował Ruciak, a potem - przy trudnej zagrywce Marcina Możdżonka - gospodarze zmniejszyli przewagę rywala do trzech oczek. Nie starczyło im jednak sił i pomysłu, by wygrać tę partię. Tie break okazał się niezwykle zacięty. Praktycznie do ostatniego momentu gra szła punkt za punkt. Na przemian atakowali Kooy i Konarski albo Witczak i Achrem. W końcówce asem popisał się Holender, a ostatni punkt zdobył Wiśniewski. Gospodarze mogli cieszyć się ze zwycięstwa, a kibice z Kędzierzyna-Koźla - na nutę znanej sportowej melodii - zaśpiewać "Legła Resovia". ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - Asseco Resovia 3:2 (18:25, 25:21, 25:13, 21:25, 15:13) ZAKSA Kędzierzyn-Koźle: Paweł Zagumny, Marcin Możdżonek, Michał Ruciak, Łukasz Wiśniewski, Dick Kooy, Dominik Witczak, Piotr Gacek (libero) - Dan Lewis, Grzegorz Pilarz, Wojciech Ferens.Asseco Resovia: Olieg Achrem, Peter Veres, Piotr Nowakowski, Łukasz Perłowski, Fabian Drzyzga, Jochen Schoeps - Krzysztof Ignaczak (libero) - Nikołaj Penczew, Dawid Konarski, Lukas Tichacek, Paul Lotman.