"Ale wszystko jest do nadrobienia. Dostaniemy drugą szansę w barażach, a jak pójdzie nam dobrze w kwalifikacjach olimpijskich, wszyscy łatwiej zapomną o tej wpadce w Estonii. Zapewniam, że nas te porażki bardzo bolą. Ja nie spałem całą noc z niedzieli na poniedziałek, zastanawiając się, co się z nami stało. Teraz próbuje już wyczyścić głowę z tego co było i myśleć o tym co przed nami. Nawet gazet do ręki nie wziąłem, żeby nie widzieć tych tytułów. Prawdziwych, ale jednak bolesnych" - dodał Pliński. "Jestem pewien, że zrehabilitujemy się w Portugalii, zdobędziemy bilety do Pekinu i wszystko znów będzie dobrze, choć tam presja jeszcze wzrośnie. Mówię tak, bo widziałem, jak zespół zareagował na porażki: bardzo pozytywnie. Nikt nie szukał kozła ofiarnego, nie było kłótni. Razem wygrywamy, więc razem przegrywamy. To ważne" - podkreślił zawodnik PGE Skry Bełchatów. "Umiemy grać, mamy bardzo mocną ekipę. Wierzę, że pojedziemy na igrzyska i to po to, by walczyć o medal. To był wypadek przy pracy. Zostaliśmy skaleczeni, ale możemy szybko zagoić rany. Przepraszam kibiców za naszą grę i obiecuję, że w Espinho będzie lepiej. Damy radę wywalczyć bilety do Pekinu" - zakończył Pliński.