Przed meczem było wiadomo, że oba zespoły mają zapewniony udział w zawodach w Izmirze. Stało się tak za sprawą awansu dwóch europejskich zespołów (Rosja, Bułgaria) do igrzysk olimpijskich z Pucharu Świata. Zwolniły się w ten sposób dwa miejsce dla finalistów preeliminacji, którzy mieli najlepszy bilans. Polacy i Finowie, podobnie jak Holendrzy i Włosi w Katanii, nie doznali porażki. Po jednej przegranej mieli natomiast Niemcy i Czesi w portugalskiej Evorze. Któryś z zespołów z ostatniej pary musiał odpaść. W zespole polskim w meczu z Finlandią nie zagrali Mariusz Wlazły (kontuzja w sobotnim meczu z Węgrami) oraz Paweł Zagumny (odczuwał ból w barku). Polski zespół od początku spotkania grał na luzie, kontrolując przebieg wydarzeń na parkiecie. Wykorzystywał błędy rywali. Zdobywał punkty blokiem i skutecznym atakiem. W trzecim secie Polska prowadziła 20:12 i gdy wydawało się, że odniesie pewne zwycięstwo, oddała inicjatywę rywalom. Wicemistrzowie świata popełniali proste błędy, Finowie mocniej serwowali i objęli prowadzenie 23:22. W ostatnich dwóch akcjach dwie mocne zagrywki Grzegorza Szymańskiego nie pozwoliły rywalom na skonstruowanie ataków i Polska wygrała 27:25 oraz 3:0. "Przed meczem oba zespoły wiedziały, że mają awans do turnieju kontynentalnego, ale nie było to spotkanie o "czapkę śliwek" - powiedział II trener reprezentacji Polski Alojzy Świderek. - Finowie chcieli udowodnić, że ich czwarte miejsce w mistrzostwach Europy i zwycięstwo nad Polską 3:0 nie było przypadkowe. Nam bardzo zależało na pokazaniu, że wówczas miał miejsce wypadek przy pracy. Zarówno my jak i Finlandia mieli więc coś do udowodnienia." Polska - Finlandia 3:0 (25:20, 25:18, 27:25) Polska: Żygdało, Szymański, Pliński, Grzyb, Winiarski, Świderski, Ignaczak (libero) oraz Gruszka, Bąkiewicz