Podopieczni Raula Lozano podczas mistrzostw świata w Japonii gromią kolejnych rywali aż miło. Siedem zwycięstw i ani jednego straconego seta! To musi budzić uznanie i szacunek. Nawet u tych, którzy twierdzą, że dotychczasowi rywale nie zmusili naszych zawodników do większego wysiłku. Mecze z Egiptem, Tunezją, Kanadą i innymi to już historia. We wtorek i środę mecze prawdy. Najpierw Rosja, a dzień później Serbia i Czarnogóra. Polacy po raz pierwszy podczas japońskiego czempionatu mierzyć się będą z mocnymi rywalami. Jak do tej pory nasi siatkarze realizują plan i są o krok od półfinału i walki o medale. Wystarczy tylko pokonać Rosję. Tylko i aż. Rosjanie od lat należą do ścisłej światowej czołówki. W ekipie "Sbornej" brakuje kilku znanych nazwisk, ale w tym kraju jest tak wielki potencjał siatkarski, że trener Zoran Gajić może wybierać i przebierać. Szkoleniowiec, który doprowadził Serbów do mistrzostwa olimpijskiego w 2000 roku, zrezygnował z takich gwiazd jak Wadim Chamucki czy Siergiej Baranow. W obecnej kadrze Rosji nie ma także znakomitego Siergieja Tietuchina. Czy brak tych zawodników sprawił, że wartość "sbornej" drastycznie spadła? W wielu zespołach pewnie by tak było. Ale nie w Rosji. Może ich siła jest trochę mniejsza. Ale nieznacznie. Poza wpadką z Serbią i Czarnogórą (0:3) w pozostałych meczach w Japonii Rosjanie nie zawodzili. Porażka z Serbami "ciągnie" się za Rosją i w meczu z Polakami stoją pod ścianą. Przegrana (w co wierzymy) sprawi, że Rosjanie będą mogli zapomnieć o medalach. Gajić i jego podopieczni zdają sobie z tego doskonale sprawę. Polacy są w sytuacji komfortowej. Wygrana z Rosją i półfinał jest pewny. Porażka nie przekreśli naszych szans awansu do grona czterech najlepszych zespołów świata. To na pewno okoliczność sprzyjająca. Po dotychczasowych meczach w Japonii widać, że Raul Lozano doskonale przygotował zespół do najważniejszej imprezy w tym roku. Sebastian Świderski i spółka czują, że są mocni i nie boją się Rosjan. Wręcz przeciwnie. Chcą wreszcie ich pokonać podczas ważnej imprezy. Jak sami mówią: jak nie teraz to kiedy? No właśnie. Od ładnych paru lat udawało nam się wygrywać z potentatami światowej siatkówki pojedyncze mecze. Kiedy przychodziło do walki o stawkę, Polacy schodzili z boiska pokonani. Może Japonia okaże się dla biało-czerwonych szczęśliwa i sytuacja się odwróci. Siatkarze zrobią wszystko by tak się stało. Nam, kibicom pozostaje trzymać za nich mocno kciuki.