Ostatnio co sezon zmienia pan klub. Aklimatyzacja z każdym kolejnym razem przebiega coraz sprawniej czy może przeciwnie - przychodzi coraz trudniej? Marcin Możdżonek: - Teraz przebiega bardzo szybko. Z wieloma kolegami znam się od dawna z reprezentacji, z gry w innych klubach lub z rywalizacji na arenie międzynarodowej. Tak więc z aklimatyzacją nie ma kłopotu. W Asseco Resovii Rzeszów przed rozpoczętymi niedawno rozgrywkami pojawiło się kilka nowych twarzy. Pan zna PlusLigę od dawna, ale niektórzy z kolegów z zespołu mają zarówno z nią, jak i z występami w polskim klubie styczność po raz pierwszy. Pomaga im pan odnaleźć się w nowym otoczeniu? - Wszyscy są profesjonalistami i nikomu nie trzeba tak naprawdę wiele pomagać. Wymieniamy między sobą krótkie komunikaty i robimy to, co do nas należy, czyli ciężko trenujemy i gramy w siatkówkę. Od tego sezonu w ekstraklasie rywalizuje po raz pierwszy w historii aż 16 drużyn. Zmieniła się też proporcja - na korzyść tej pierwszej - między częścią zasadniczą sezonu i fazą play off. Da się już zauważyć z tego względu inne podejście zawodników do pojedynczych spotkań w pierwszej części zmagań? - Mam nadzieję, że jesteśmy dobrze przygotowani do tego sezonu... na pewno jesteśmy dobrze przygotowani. A czy nowy system będzie miał jakiś wpływ na podejście do meczów w fazie zasadniczej? Nie. Po prostu będą to dla nas kolejne pojedynki, które trzeba rozegrać i wygrać. I tyle. Dotychczas największe emocje wywoływał wśród kibiców rozstrzygający etap play off. Teraz walka o medale będzie skrócona do dwumeczu. Nie obawia się pan, że przez to może zabraknąć emocji, które zazwyczaj skupiały się na tej fazie rozgrywek? - To się okaże. Na razie tego nie wiemy. Będziemy musieli po prostu tę nową formułę przetestować. Tuż po tym jak została ogłoszona, bez nazwiska Możdżonek, kadra na igrzyska w Rio de Janeiro napisał pan w felietonie, że jest to decyzja krzywdząca i złe wspomnienia związane z tą sytuacją będą zapewne wracały. Obawy co do tego ostatniego potwierdziły się? - Oczywiście, że te wspomnienia wracają. Takie rzeczy siedzą w głowie, ale to już jest za nami. To już zostało tylko w mojej głowie... Wśród punktów poniedziałkowych obrad zarządu PZPS ma być dyskusja i głosowanie nad losem trenera reprezentacji Stephane'a Antigi. Ze względu na bolesny finał marzeń o Rio czeka pan z niecierpliwością na to rozstrzygnięcie? - Czekam na to tak, jak każdy z nas. Władze związku wychodziły z takich sytuacji zawsze obronną ręką i tym razem będzie tak samo. Za każdym razem, jak podejmowali decyzje dotyczące szkoleniowców, to były one dobre i tym razem też tak będzie. W mediach od wielu tygodni nie brak spekulacji na temat najpoważniejszych kandydatów na następcę Francuza. Śledzi pan te doniesienia? - Nie. Unikam czytania tego typu artykułów i spekulacji.