Bolesny był zwłaszcza przestój w tie-breaku, kiedy Polacy prowadzili już 9:6. Wówczas stracili cztery punkty w jednym ustawieniu i w decydujących fragmentach w korzystniejszej sytuacji znaleźli się Bułgarzy, co skrzętnie wykorzystali. - Do tej pory ta reprezentacja charakteryzowała się tym, że właśnie w takich momentach zbieraliśmy się razem i potrafiliśmy przechylić szalę zwycięstwa na naszą korzyść. W tym roku brakowało tego, a także spokoju, pewności gry. Spotkań tego typu było w tym sezonie wiele, i w Lidze Światowej i teraz na mistrzostwach Europy. Wydaje mi się, że tu był problem i nie zdołaliśmy tego zmienić - podkreślił Żygadło, który prowadził grę "Biało-czerwonych" przez większość spotkania. W czwartej partii zastąpił go Fabian Drzyzga. - W takich momentach trzeba się zastanowić nad całokształtem. Nie tylko nad trenerem, reprezentacją, ale moim zdaniem to są kwestie głębsze, bo reprezentacja to nie jest tylko 12 zawodników na boisku. To jest szersze grono. Uważam, że trzeba patrzeć globalnie, na wszystkich zawodników, na potencjał, który powinniśmy mieć mówiąc o tym, że mamy silną ligę i silną reprezentację. Samym marketingiem i PR-em się nie wygra. To jest sport. Wygrywa się ciężką pracą na treningu i na boisku w hali - stwierdził Żygadło. Drzyzga zwrócił uwagę na to, że od trzeciej odsłony Bułgarzy zdecydowanie poprawili przyjęcie zagrywki. - Z tym mieli problem przez pierwsze dwa sety. No i rozkręcił im się ten niesamowity Cwetan Sokołow. Można powiedzieć, że od tego momentu nie pomylił się chyba ani raz. W samej końcówce broniliśmy się, a siatkówka to jest taki sport, że jedna piłka zadecydowała o tym, że niestety odpadliśmy z turnieju i to boli - mówił Drzyzga, który krytycznie ocenił pracę sędziego Fabrizio Pasqualiego z Włoch. - Bez komentarza. Mam nadzieję, że już nie będzie sędziował - zaznaczył. Drzyzga nie zna przyczyn przestojów w grze Polaków. - Gdybym ją znał, to może by nam się nie zdarzały. W tie-breaku prowadziliśmy 9:6 i znowu dogonili nas rywale. W tym sezonie zdarzało się to non stop - powiedział. - Chcielibyśmy podziękować kibicom za doping. Są wspaniali. Bez nich byłoby smutno w hali i cicho jak na stypie. Dla nich tak naprawdę gramy - zakończył Drzyzga. Z Gdańska Robert Kopeć