Mecz nie rozpoczął się pomyślnie dla Polaków. Sprawdziły się słowa Piotra Gruszki, który oglądał go z trybun, ale już przed rywalizacją powiedział, że do spotkania należy podejść w pełni skoncentrowanym i nie można zlekceważyć rywala. "Biało-czerwoni" po trzech tygodniach za oceanem w poniedziałek wrócili do kraju i narzekali na zmęczenie. Również trener Andrea Anastasi przestrzegał, że jego podopiecznych czeka ciężki mecz, mimo że Portoryko, debiutujące w LŚ, nie zdobyło jeszcze ani jednego punktu. Pierwszy set nie ułożył się po myśli zebranych w Orlen Arenie kibiców. Polacy nie potrafili znaleźć swojego rytmu, popełniali proste błędy i nie zagrażali zagrywką. Świetną partię rozgrywał za to Juan Figueroa. Walka punkt za punkt trwała aż do stanu 22:22. Wówczas włoski szkoleniowiec mistrzów Europy postanowił wziąć przerwę. Niestety po powrocie na parkiecie mocno zaatakował po skosie Roberto Muniz, a potem piłki w górze nie potrafił wykorzystać Zbigniew Bartman (24:26). Również druga partia rozpoczęła się skutecznym blokiem rywali na Bartmanie. Gdy sytuacja zaczęła wymykać się spod kontroli (7:10) na parkiecie pojawił się Michał Ruciak (za Michała Kubiaka). Rozpoczęła się skuteczna pogoń za przeciwnikami, a do tego znacznie przyczyniły się znakomite zagrywki Kurka (16:14). Mozolnie wypracowana przewaga szybko została zniweczona. Przy stanie 23:23 na zagrywkę wszedł Paweł Woicki. Pierwszą piłkę setową w meczu Polacy mieli dopiero po udanym bloku Marcina Możdżonka 27:26, a kropkę nad i postawił Kurek (28:26). Kolejny set to dominacja "Biało-czerwonych" w każdym elemencie. Znowu zaczął funkcjonować dobrze blok, obudził się Kurek, a w ataku znacznie mniej mylił się Bartman. Polacy prowadzili od początku do końca, a wcześnie wypracowanej przewagi nie zniweczyli. Ostatni punkt zdobył w tej partii Bartman (25:22). W czwartej odsłonie należało tylko kontynuować dobrą grę. Niestety "Biało-czerwoni" po bardzo dobrych akcjach, popełniali błędy, a dodatkowo ciężko było zatrzymać kapitana Portoryko Hectora Soto. Ostatecznie to Polacy byli ekipą, która zachowała zimną krew i zdobyła przewagę nad rywalem 16:11. Drużyna z Karaibów nie była już w stanie nadrobić strat i przegrała do 17, a całe spotkanie 1:3. Rewanż zaplanowano na sobotę na godz. 17.30 również w Orlen Arenie w Płocku. Bez względu na wyniki "Biało-czerwoni" jako organizatorzy mają zapewniony udział w turnieju finałowym (6-10 lipca w Ergo Arenie na granicy Sopotu i Gdańska), w którym wystąpi osiem najlepszych zespołów fazy interkontynentalnej. Po meczu powiedzieli: Michał Bąkiewicz (kapitan polskiej kadry): Spodziewaliśmy się, że czeka nas trudny mecz. U siebie zdecydowanie nie wykorzystali swojego potencjału i wiedzieliśmy, że mogą zagrać lepiej. Mamy świadomość, że sobotni pojedynek będzie na podobnym poziomie. Andrea Anastasi (trener polskiej kadry): To nie był najlepszy mecz dla nas. Portoryko zagrało naprawdę dobrze, ale najważniejsze jest, że wygraliśmy. W pierwszym secie popełniliśmy aż dziesięć niewymuszonych błędów, a to znaczna ilość. Hector Soto (kapitan Portoryko): Dobrze rozpoczęliśmy, zrobiliśmy to co mieliśmy - zminimalizowaliśmy własne błędy. W miarę rozwoju spotkania przeciwnicy przycisnęli nas zagrywką i mieliśmy problem w przyjęciu. Stajemy się lepsi, ale nie wystarczyło to jeszcze na Polaków. Carlos Cardona (trener Portoryko): Mecz był trudny, popełniliśmy znowu mnóstwo własnych błędów. Musimy zagrać lepiej na siatce, by móc nawiązać walkę z polskim zespołem. Polska - Portoryko 3:1 (24:26, 28:26, 25:22, 25:16) Polska: Piotr Nowakowski (1), Bartosz Kurek (30), Zbigniew Bartman (23), Michał Kubiak (5), Łukasz Żygadło (1), Marcin Możdżonek (9) i Krzysztof Ignaczak (libero) oraz Grzegorz Kosok (4), Paweł Woicki, Michał Bąkiewicz, Michał Ruciak (2). Portoryko: Jose Rivera (9), Juan Figueroa (17), Roberto Muniz (9), Angel Perez, Enrique Escalante (3), Hector Soto (28) i Gregorry Berrios (libero) oraz Jean Carlos Ortiz, Fernando Morales, Daniel Erazo, Sequiel Sanchez (1).