"Biało-Czerwoni" w Mediolanie pokonali w pięciu setach Argentynę i Serbię. Na koniec turnieju mistrzów świata czekało kolejne trudne zadanie. Po drugiej stronie siatki stanęli bowiem gospodarze Włosi. Siatkarze z Italii pokonali Serbów 3:0, ale w sobotę niespodziewanie przegrali z Argentyną 1:3. W tabeli Ligi Narodów byli tuż przed Polakami z bilansem ośmiu zwycięstw i trzech porażek. "Biało-Czerwoni" mieli o jedną wygraną mniej i dlatego wynik pojedynku miał niebagatelne znaczenie. Na początku spotkania nasi siatkarze bardzo dobrze przyjmowali. Grzegorz Łomacz miał więc komfortową sytuację, jeśli chodzi o rozegranie. Podobnie prezentowali się Włosi. Dlatego też w pierwszych fragmentach oglądaliśmy wymianę cios za cios. Po kapitalnej obronie Damiana Wojtaszka i kontrze Bartosza Bednorza, Polacy prowadzili 3:2. Sytuacja odwróciła się na korzyść gospodarzy, kiedy zablokowany został Aleksander Śliwka (4:5). Z równowagi wyprowadziła Heynena decyzja sędziów, którzy przyznali punkt Italii, jak Roberto Russo wypchnął piłkę w aut po rękach Jakuba Kochanowskiego. Za gwałtowne protesty trener Orłów zobaczył żółtą kartkę. Chwilę później Śliwkę w pojedynkę zatrzymał Simone Giannelli i na przerwę techniczną schodziliśmy ze stratą trzech "oczek" (5:8). Mnożyły się błędy w naszych szeregach (wystawa Łomacza na antenkę, atak w aut Bednorza) dzięki czemu rywale powiększyli przewagę do czterech punktów (12:8). Wtedy o czas poprosił Heynen. Przerwa niewiele pomogła, bo rywale uciekli na 15:10. Po raz kolejny zablokowany został Śliwka, a tuż przed drugą przerwą techniczną zaatakował w antenkę (12:16). Brakowało kończącego ataku. Nawet w wydawałoby się "czystych" sytuacjach, jak choćby pomyłka Kochanowskiego z krótkiej, mimo że atakował bez bloku. Włosi w końcu też zaczęli popełniać błędy, a na dodatek świetnie w polu serwisowym spisał się Kochanowski. Po znakomitej krótkiej w wykonaniu Karola Kłosa, mieliśmy tylko punkt straty (18:19). W następnej akcji była szansa na wyrównanie, ale Bednorz nie "przebił się" przez blok. Końcówka należała do gospodarzy. Jednego setbola Polacy obronili. Jednak dotknięcie siatki przez Kochanowskiego zakończyło seta, przegranego przez "Biało-Czerwonych" 23:25. Na otwarcie drugiej partii kibice byli świadkami długiej wymiany. Punkt wygrali Polacy po soczystym ataku Macieja Muzaja. Takich zagrań brakowało w inauguracyjnej odsłonie. Niestety, w kolejnych akcjach skuteczność naszego atakującego pozostawiała wiele do życzenia. Jeszcze wpadł w siatkę i popsuł zagrywkę. "Biało-Czerwoni" musieli gonić wynik już w tej fazie seta. Na szczęście szybko odrobili straty. "Rozkręcił się" Śliwka, z którego kiwką nie poradzili sobie Włosi (5:5). Kochanowski zatrzymał na środku Russo, a Oleg Antonov zaatakował w taśmę. Na przerwie technicznej Polacy prowadzili 8:6. Mogło być jeszcze lepiej. Znakomicie w obronie spisał się Wojtaszek, ale jego wysiłek zmarnował Muzaj, którego lekki atak zablokowali rywale. Do remisu 8:8 doprowadził zagrywką Giannelli. Muzaj zrehabilitował się za wcześniejsze błędy asem serwisowym. Coraz lepiej radził sobie też w ataku, a duża w tym zasługa rozegrania Łomacza. Kiedy Śliwka w pojedynkę zablokował Antonova, Polacy prowadzili trzema punktami (17:17). I wtedy stanęli. Wróciły stare demony, głównie słaba skuteczność w ataku. Mylili się Bednorz, Śliwka, Muzaj. W jednym ustawieniu straciliśmy siedem punktów z rzędu - od 17:14 do 17:21. Koszmarną serię przerwał Śliwka, ale Polacy znaleźli się w trudnym położeniu. Nagle nastąpił zwrot akcji. Włosi kompletnie nie mogli poradzić sobie z zagrywką Śliwki. "Biało-Czerwoni" zdobyli siedem punktów z rzędu (24:21)! Tego kuriozalnego seta, wygranego przez mistrzów świata 25:22, zakończył Muzaj. Podrażnieni Włosi rozpoczęli trzecią odsłonę z animuszem. Dużo problemów sprawił naszym siatkarzom Giannelli. To przy zagrywkach włoskiego rozgrywającego gospodarze wypracowali cztery punkty przewagi (9:5). Sygnał do odrabiania strat dał Muzaj, który popisał się znakomitym pojedynczym blokiem. Nasz atakujący błyszczał też w kontrach. Polacy "doszli" na dwa punkty (10:12) i przytrafiły się błędy z zimną krwią wykorzystane przez Włochów. Znów "Biało-Czerwoni" mieli cztery punkty do odrobienia. Na boisku pojawił się Bartosz Kwolek, który we wcześniejszych meczach w Mediolanie prezentował wyborną formę. To nie on jednak zasłużył na miano bohatera, a Kłos. Dwa fantastyczne bloki naszego środkowego dały nam prowadzenie 20:19. W decydujących fragmentach inicjatywę przejęli Włosi. W ataku brylował Giulio Pinali, a kropkę nad "i" postawił Giannelli, który nie pomylił się z przechodzącej piłki. Polacy znaleźli się pod ścianą i to chyba ich zmobilizowało. Na boisku został Kwolek, który "trzymał" przyjęcie i błyszczał w ofensywie. Do jego poziomu dołączyli koledzy i na efekty nie trzeba było długo czekać. Początek czwartego seta był wymarzony w wykonaniu Orłów. Prowadziliśmy 5:1 i 8:3. Kolejny raz dał o sobie znać Giannelli, który zagrywką siał spustoszenie w naszych szeregach. Po jego asie przewaga Polaków stopniała do jednego punktu (9:8). W następnej akcji "przestrzelił" Muzaj i z przewagi nic nie zostało (9:9). Polacy odbudowali bezpieczną przewagę, kiedy Heynen zdecydował się na podwójną zmianę - za Łomacza i Muzaja na boisko weszli Marcin Komenda i Łukasz Kaczmarek. Nasz młody rozgrywający często grał środkiem, a Kłos nie zawodził. "Biało-Czerwoni" znów prowadzili czterema punktami (16:12). W tym spotkaniu było już tyle zwrotów akcji, że o niczym nie można było przesądzać. Polacy złapali zadyszkę, co wykorzystali rywale, którzy omal nie doprowadzili do remisu (18:19). Nasi siatkarze w porę się jednak obudzili. W odpowiednim momencie zafunkcjonował blok, a konkretnie ważny punkt był dziełem Kłosa (23:20). Takiej przewagi Polacy już nie zmarnowali. Wygrali czwartego seta 25:21 i doprowadzili do remisu 2:2. Trzeci mecz w Mediolanie i trzecia pięciosetówka w wykonaniu Orłów. Dwa poprzednie tie-breaki "Biało-Czerwoni" rozstrzygali na swoją korzyść. Zawodnicy byli już mocno zmęczeni, ale żaden z zespołów nie zamierzał "odpuszczać". Do stanu 6:6 trwała walka punkt za punkt. Pięć następnych akcji padło łupem Orłów! Wydawało się, że już nic złego nie może się stać. Tymczasem Polacy zmarnowali trzy meczbole i szala zwycięstwa przechyliła się na korzyść Włochów. "Biało-Czerwoni" kilka razy wyszli z niebywałych opresji. Zachowali więcej zimnej krwi w końcu "złamali" opór rywali Polacy wygrali tie-breaka 25:23! Cały mecz 3:2 i awans do Final Six stoi przed nimi otworem. Na koniec fazy zasadniczej LN Polacy zagraj w Lipsku. Ich rywalami będą kolejno: Japończycy (28.06, godz. 17.30), Niemcy (29.06, godz. 17.30) i Portugalczycy (30.06, godz. 17.00). W turnieju finałowym, który odbędzie się od 10 do 14 lipca w Chicago, wystąpi pięć najlepszych drużyn fazy zasadniczej plus gospodarz. RK Włochy - Polska 2:3 (25:23, 22:25, 25:23, 21:25, 23:25) Włochy: Simone Giannelli, Matteo Piano, Roberto Russo, Oleg Antonov, Daniele Lavia, Giulio Pinali, Nicola Pesaresi (libero) oraz Alberto Polo, Oreste Cavuto, Fabio Balaso (libero)Polska: Maciej Muzaj, Grzegorz Łomacz, Aleksander Śliwka, Jakub Kochanowski, Bartosz Bednorz, Karol Kłos, Damian Wojtaszek (libero) oraz Marcin Komenda, Łukasz Kaczmarek, Artur Szalpuk, Bartosz Kwolek