Jest pan przeciwnikiem gry Wilfredo Leona w reprezentacji Polski. Proszę powiedzieć dlaczego? Krzysztof Ignaczak (były reprezentant Polski, libero Asseco Resovii): Ja nie powiedziałem, że jestem przeciwnikiem akurat gry Wilfredo Leona. Mówiłem, że jestem przeciwnikiem asymilowania zawodników, którzy występowali kiedykolwiek w innych reprezentacjach, bo dojdzie niedługo do takiego kuriozum, jak na mistrzostwach świata w piłce ręcznej, gdzie zespół Kataru był stworzony z samych obcokrajowców. Występowało tam dwóch rodowitych Katarczyków. Dla mnie jest to sytuacja nie do pomyślenia. Dlatego uważam, że jeśli ktoś występował już w innej reprezentacji, a w takiej sytuacji znajduje się Wilfredo Leon, to federacja powinna podjąć jakieś kroki i decydować o tym, czy taki człowiek powinien i czy może zmienić barwy narodowe. Natomiast jest on niewątpliwie ogromnym talentem i gwiazdą światowego formatu, co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Myślę, że trener Stephane Antiga i drużyna przyjęliby go z otwartymi ramionami. Natomiast chciałbym zwrócić uwagę na inne aspekty, chociażby na to, że wydajemy mnóstwo pieniędzy na szkolenie młodzieży. Nie zapominajmy o tym, że idą one z naszych podatków. Asymilowanie zawodników zagranicznych, którzy zmieniają obywatelstwo, blokuje miejsce napływającej młodzieży. Pewnie ktoś powie: Niech walczą, rywalizują. Jednak jak usiądziemy i się chwilę zastanowimy, to w ten sposób myśląc, to równie dobrze możemy postąpić zupełnie jak Katar i cieszyć się z tego, że stworzymy drużynę gwiazd. Wydaje mi się, że każdy zawodnik chciałby występować w Polsce przy tak wspaniałej publiczności, oprawie, otoczce wokół siatkówki w naszym kraju. Siatkówka, po piłce nożnej, to chyba drugi sport narodowy. Moglibyśmy sięgnąć po każdego siatkarza, który by się ożenił z piękną Polką i dostał obywatelstwo. Mielibyśmy plejadę gwiazd, która wygrywałaby dla nas kolejne medale. Ale czy w tym jest sens i istota tego wszystkiego? Zadajcie sobie państwo sami to pytanie. Takiej sytuacji, jak z Katarem w piłce ręcznej raczej nie będzie, bo według przepisów FIVB może grać tylko dwóch naturalizowanych zawodników. W związku z tym miejsce dla utalentowanej młodzieży też by się chyba znalazło, a na dodatek mogliby się uczyć od, na przykład, takiego gracza jak Wilfredo Leon. - Ale mi nie przeszkadza, żeby zagrał w Polsce, na polskich parkietach, występował w drużynie klubowej i wtedy młodzież jak najbardziej będzie miała od kogo się uczyć. Występował Stephane Antiga, gra Facundo Conte... Jeden był fantastycznym zawodnikiem, a drugi jest nim do tej pory. Młodzież ich podpatruje i się od nich uczy na parkietach PlusLigi. Tutaj nie ma żadnego problemu, żeby Wilfredo Leon zagrał w naszej lidze i pomagał szkolić się młodzieży. Problem chyba jest jednak taki, że chyba żadnego polskiego klubu nie stać na takiego zawodnika jak Wilfredo Leon. - Skoro tak mówi, że leży mu dobro reprezentacji Polski na sercu, to czemu nie. Może zrezygnowałby z części gaży i zagrałby w polskiej lidze za mniejsze pieniądze. Podobno była taka możliwość w Resovii, kiedy tam trenował. - Nie wiem nic na ten temat. Generalnie nie słyszałem takich informacji. Pamięta pan taką sytuację 10 lat temu, kiedy był pan jeszcze reprezentantem Polski, wtedy sobie nikt nie wyobrażał, że polską kadrę może prowadzić obcokrajowiec. Były głosy sprzeciwu zwłaszcza z polskiego środowiska trenerskiego. Tymczasem kadrę objął Argentyńczyk Raul Lozano i od tego momentu na stanowisku selekcjonera mamy samych obcokrajowców. Może teraz jest moment, żeby po raz pierwszy w historii w reprezentacji zagrał naturalizowany zawodnik? - Dla mnie ta sytuacja też nie jest łatwa do wyjaśnienia. To nie jest tak, że ja jestem ogromnym przeciwnikiem tego, żeby Wilfredo Leon występował w "Biało-czerwonych" barwach. Ja się obawiam takiej sytuacji, w której doprowadzimy do tego, że drużyny narodowe nie będę już reprezentacjami danego kraju, a zespołami złożonymi z naturalizowanych zawodników. Tak jak ma to często miejsce w piłce nożnej, czy we wspomnianym wcześniej Katarze. To już nie są reprezentacje danego narodu, bo nie występuje tam na przykład 11 Duńczyków, 11 Francuzów, czy 11 Niemców. Jest to misz-masz wielu narodowości. Jeżeli mamy taki system szkolenia w Polsce, który zapewnia medale. Widać, że to jest dobra droga, bo kolejne pokolenia młodych ludzi zdobywają mistrzowskie tytuły juniorów, kadetów. Może teraz zdobędą medal na mistrzostwach świata (czempionat globu juniorów w Meksyku rozpoczął się 11 września - przyp. red). Nasz system szkolenia jest prawidłowy, więc nie widzę potrzeby posiłkowania się graczami naturalizowanymi. Zachowajmy chociaż jedną dyscyplinę bez tego multinarodowego zaciągu. Rozmawiał Robert Kopeć