- Wynik mógł być gorszy, rywale mieli szansę na zwycięstwo, ale nie ma co tego roztrząsać. Liczy się nasza wygrana - powiedział. Jego zdaniem mecz był bardzo nierówny. - W jednym secie graliśmy my, w drugim - Kanadyjczycy. Pogubili się, na nasze szczęście, pod koniec trzeciego seta, kiedy prowadzili. A polski zespół potrafił to wykorzystać - dodał były zawodnik m.in. Jastrzębskiego Węgla. Podkreślił, że drużyna doprowadzająca do tie-breaka, tak jak w sobotę Kanadyjczycy, czuje się zwykle "na fali", a zły początek piątego seta powoduje nagłą zmianę nastroju. - Kiedy rywal zdobywa kolejne punkty na starcie tie-breaka, ręce czasem opadają. Wiem, bo grałem w siatkówkę i bywałem w takich sytuacjach. Polska zagrywka w piątym secie szybko go ustawiła, przeciwnicy znów na początku się pomylili. Wtedy zwykle robi się nerwowo, bo wszyscy pamiętają, że ten set jest krótszy i każdy błąd wiele kosztuje - wyjaśnił były przyjmujący polskiej kadry. Ocenił, że choć "na papierze" Polacy mogą być uważani za faworytów japońskiego turnieju, to o awans nie będzie łatwo. - Siatkówka to teraz taka globalna wioska. Wszyscy grają podobnie, zawodnicy z różnych krajów występują w ligach całego świata i w efekcie wszystko się wyrównuje - zauważył Gierczyński, który zakończył karierę w 2015 roku w wieku 39 lat, po 20 sezonach gry w ekstraklasie.