"Zwycięstwa w pierwszym secie zabrakło do pokonania Włochów. Prowadziliśmy przecież bardzo wysoko, całkiem fajnie graliśmy i znów dopadła nas niemoc. Inna sprawa, że Lorenzo Perrazolo na zagrywce spisał się znakomicie" - powiedział na łamach "Rzeczpospolitej" środkowy reprezentacji Polski Łukasz Kadziewicz. "Nieźle blokowaliśmy. Zupełnie dobrze wyglądały relacje blok - obrona. Gdybyśmy lepiej zagrywali, to zwycięstwo na osłodę byłoby całkiem realne" - dodał. Podopieczni Raula Lozano w Moskwie odnieśli tylko jedno zwycięstwo (z Turcją 3:1) i doznali aż pięciu porażek. "Mam nadzieję, że to nas tylko wzmocni. Jesteśmy bardzo dobrymi siatkarzami, nie boję się tego określenia, więc nie możemy się załamywać. Na tym, co się stało, świat się przecież nie kończy. Teraz może być tylko lepiej. Chcemy zagrać na igrzyskach w Pekinie i wierzę, że tam pojedziemy" - podkreślił Kadziewicz. Fatalny występ w Rosji sprawił, że droga do igrzysk olimpijskich niebezpiecznie się wydłużyła. "Wiem, że musimy teraz grać kwalifikacje do kwalifikacji. To mnie trochę przeraża. No cóż, taka jest cena naszych występów w Moskwie. To boli, ale trzeba zacisnąć zęby i znów wdrapać się na szczyt, który jeszcze nie tak dawno zdobyliśmy" - stwierdził Kadziewicz. "W najczarniejszych snach nie myślałem, że przyjedziemy na ten turniej jako wicemistrz świata i wygramy tylko z Turcją. Nie wytrzymaliśmy presji, występując z pozycji faworyta zagraliśmy z zaciągniętym hamulcem, którego nie potrafiliśmy odblokować. Przegrane z Belgią i Finlandią to horror, ale muszę przyznać, że obie te drużyny zrobiły wielki postęp. Szczególnie Finlandia, która jest rewelacją turnieju. To była lekcja pokory, której nie zapomnimy. Ale jestem przekonany, że to się już nie powtórzy. Wrócimy do domu, odpoczniemy, ochłoniemy i później znajdziemy przyczyny porażki" - podsumował Kadziewicz występ na ME.