Przegrana z Kanadą to zaskoczenie, zwłaszcza po tak wysokim zwycięstwie nad Niemcami 3:0 dzień wcześniej. Nikola Grbić: - Kanadyjczycy zagrali lepiej od nas. My nie potrafiliśmy się pozbierać i w żadnym elemencie gry nie przypominaliśmy zespołu z soboty. Zasłużenie przegraliśmy. Najważniejsze w tej chwili jest wygrać z Polską. Nie możemy i nie chcemy pozwolić sobie już na porażkę. Polska to znany dla was rywal. - To prawda. Znamy ich mocne i słabe strony. Jak każdego przeciwnika, również biało-czerwonych mamy rozpracowanych. To na pewno bardzo dobry zespół, ale się nie przestraszymy. W przeszłości zdarzały się już zacięte pojedynki obu drużyn. - Tak. To prawda. Sam w nich uczestniczyłem i dlatego mogę powiedzieć, że jesteśmy w stanie z nimi wygrać. Doskonale jednak znam statystyki i wiem, że ostatnie spotkania nie kończyły się dla nas korzystnie. Kiedyś jednak trzeba przerwać złą passę. Jaki sobie cel postawiliście przed mistrzostwami świata? - Chcemy dojechać do Rzymu, czyli znaleźć się w strefie medalowej. System rozgrywania nie jest jednak dobrze ustalony. Po złoto może sięgnąć ekipa, która może przegrać nawet cztery spotkania. Z kolei zespół, który zajmie dziewiąte miejsce, może mieć na koncie tylko jedną porażkę. Nie podoba mi się taki układ i chyba nie jest do końca sprawiedliwy. Który zespół jest zatem faworytem turnieju? - Chyba nie ma takiego jednego. Jest wiele drużyn, które mogą znaleźć się na podium. W ostatnich latach ciągle te same ekipy walczyły o medale. Tym razem też tak będzie: Brazylia, Rosja, z pewnością też Włosi, którzy mają dosyć łatwą drogę do finału. Wymienić trzeba też Polaków, Niemców, Kubańczyków, Bułgarów, Francuzów, no i nas. Zadecydują małe rzeczy. Po igrzyskach olimpijskich w Pekinie ogłosił pan koniec reprezentacyjnej kariery. Rok później stał się pan znowu jej czołowym zawodnikiem. Jak długo zamierza pan grać jeszcze w narodowych barwach? - To już chyba mój ostatni międzynarodowy turniej. Z drugiej strony wiem, że nie należy nigdy mówić +nigdy+. Chciałbym się jednak już móc skupić na rodzinie i wychowywaniu dzieci. Przed miesiącem zostałem po raz drugi ojcem. W klubie chciałbym jednak grać tak długo jak zdrowie mi dopisze. Z Triestu - Marta Pietrewicz