Nic nie wskazywało, że rewanżowy turniej kwalifikacyjny do mistrzostw Europy zakończy się takim blamażem. Zwłaszcza, że tydzień wcześniej podopieczni Raula Lozano w Olsztynie nie oddali tym samym rywalom nawet seta. Wydawało się, że w Estonii również problemów nie będzie. Tym bardziej, że pierwszy mecz turnieju zakończył się gładką wygraną nad Węgrami. Nasi siatkarze za wcześnie uwierzyli, że następnych rywali ograją równie gładko i chyba myślami byli już przy arcyważnym turnieju w Portugalii - ostatnią szansą na wywalczenie przepustek do Pekinu. To się srodze zemściło. Kompromitujące porażki z Czarnogórą i Estonią mocno skomplikowały życie naszym siatkarzom i nam kibicom. W przyszłorocznych mistrzostwach Europy w dalszym ciągu mamy szansę wystąpić. Wystarczy tylko lub aż wygrać baraż prawdopodobnie z Grecją lub Belgią. Ale co z Pekinem?! Czyżby na najważniejszej imprezie sportowej zabrakło wicemistrzów świata?! Jeszcze nie tak dawno było to nie do pomyślenia. Losowanie składów turniejów kwalifikacyjnych do igrzysk olimpijskich okazało się dla Polaków niezwykle szczęśliwe (biorąc pod uwagę skład innych turniejów). Na łatwiejszych rywali po prostu nie mogliśmy trafić. Portugalia, Portoryko, czy Indonezja to zespoły z którymi nasi siatkarze powinni wygrywać w cuglach. Jednak po tym, co siatkarze pokazali w Tallinie, z dużymi obawami będziemy oczekiwać zawodów w Espinho. Zostało mało czasu (w piątek pierwszy mecz z Portoryko), żeby pozbierać rozbity psychicznie zespół. Bez wiary we własne, duże przecież możliwości polscy siatkarze w Portugalii nie mają czego szukać. Tam taryfy ulgowej już nie będzie. Jedna wpadka może okazać się brzemienna w skutkach, a kolejnej szansy biało-czerwoni nie dostaną. Po fatalnym występie w mistrzostwach Europy i nieudanym styczniowym turnieju kwalifikacyjnym w Izmirze krytycy Raula Lozano domagali się jego dymisji. Teraz do ręki dostali kolejny oręż i gdyby turniej w Portugalii był za miesiąc czy dwa, to nie ma wątpliwości, że w Polsce znów podniosłyby się głosy żądające zwolnienia Argentyńczyka. Wydaje się jednak, że dni Lozano na stanowisku trenera reprezentacji Polski są policzone. Nawet gdyby Polacy awansowali na igrzyska, a w Pekinie stanęli na podium. Mimo zasług, era Lozano dobiega końca i zapewne jeszcze w tym roku poznamy nazwisko jego następcy.