W czternastosobowej kadrze znalazło się sześciu wicemistrzów świata z Japonii (Michał Winiarski, Mariusz Wlazły, Piotr Gruszka, Paweł Zagumny, Michał Bąkiewicz i Piotr Gacek) i dziesięciu mistrzów Europy sprzed roku z Izmiru (oprócz Gruszki, Zagumnego, Bąkiewicza i Gacka - Bartosz Kurek, Zbigniew Bartman, Michał Ruciak, Marcin Możdżonek, Piotr Nowakowski i Krzysztof Ignaczak). - Drzwi do reprezentacji są zawsze otwarte i często szukam innych rozwiązań. Na turniej jadą najlepsi, a nie ci, którzy mają już jakieś zasługi - podkreślił szkoleniowiec "Biało-czerwonych". Cztery lata temu polscy siatkarze zdobyli w Japonii srebrny medal. W całym turnieju przegrali tylko jeden mecz - z Brazylią w finale (0:3). - Teraz jesteśmy całkowicie inną drużyną. Wiemy już, co to znaczy grać o złoto. W 2006 roku, jeszcze przed finałem, zachłysnęliśmy się medalem i przed ostatnim meczem ciężko było o koncentrację. Gdy wiedzieliśmy już, że staniemy na podium, nie potrafiliśmy odpowiednio się skupić. Wielu z nas nie mogło z emocji zasnąć w nocy. Inaczej już było przed rokiem w Izmirze. Byliśmy mądrzejsi o doświadczenia z Japonii i udało się sięgnąć po złoto mistrzostw Europy - podkreślił libero polskiej reprezentacji Piotr Gacek. Wielkim nieobecnym będzie Daniel Pliński. Środkowego PGE Skry Bełchatów z udziału w mundialu wyeliminowała kontuzja barku. Decyzję podjął w Brazylii, na początku września, kiedy ze łzami w oczach podszedł do trenera Daniela Castellaniego i przyznał, że nie da rady wystąpić we Włoszech. - Nie było łatwo. Cały czas miałem nadzieję, że uda się jeszcze bark w odpowiednim czasie wyleczyć. To dla mnie bardzo przykra sprawa, tym bardziej, że kontuzje do tej pory mnie raczej omijały. Teraz pozostaje mi tylko trzymać za kolegów z kadry kciuki. Aż do finału - przyznał Pliński. - Trudno będzie zastąpić takiego zawodnika. Był naszym etatowym graczem od niemal pięciu lat, ale mam nadzieję, że ci, co mają występować na jego miejscu, spiszą się znakomicie - powiedział atakujący reprezentacji Gruszka. Na środku okazję debiutu w tak dużej imprezie dostanie zatem Czarnowski. Środkowy ZAKS-y Kędzierzyn-Koźle do kadry wkroczył niczym burza. Po bardzo dobrym sezonie ligowym argentyński szkoleniowiec postanowił dać mu szansę występu w narodowych barwach. Błysnął już w pierwszych oficjalnych sparingach, w Rzeszowie z Francją pod koniec maja. Pokazał, że potrafi sobie radzić z presją w rozgrywkach Ligi Światowej. Dobrze zniósł trudy podróży, zmiany czasu, stref klimatycznych. Teraz przed nim najważniejszy turniej, ale jak sam zaznaczył, jest w stanie wytrzymać presję. - Zawsze myśląc o reprezentacji Polski nie wyobrażałem sobie jej bez Daniela Plińskiego. To bardzo doświadczony gracz i niezwykle dużo wnosił do kadry. Ale ja też pracowałem, by mieć w niej miejsce. Mam nadzieję, że jakoś przekonałem do siebie trenera - powiedział Czarnowski. Do reprezentacji wracają za to po kontuzji i głodni sukcesu Wlazły i Winiarski. Pierwszy z nich o miejsce w wyjściowej szóstce walczy z Gruszką. - Korona z głowy mi nie spadnie, jeśli będę tylko rezerwowym. Najważniejsze jest dobro drużyny i to, byśmy wygrywali. Piotrek wyraźnie odżył po zeszłorocznych mistrzostwach Europy i jest naprawdę w znakomitej formie - ocenił Wlazły. W mistrzostwach świata Polacy w grupie F (w Trieście) zmierzą się kolejno z Kanadą (25.9), Niemcami (26.9) i Serbią (27.9).