- Mieliśmy trochę pecha, bo kontuzja Piotrka Gacka zupełnie pokrzyżowała nam szyki. Cały zespół myślami był przy jego skręconej kostce. To trochę nas rozbiło - dodał Zarzycki. - Proszę zwrócić uwagę, że Brazylijczycy nie grali nawet często na Piotrka, ale w psychice naszych było coś takiego, że muszą go asekurować. Kluczem do złota w tym meczu był drugi set. Gdybyśmy go wygrali, podnieślibyśmy się na duchu. Niestety, popsuliśmy kilka piłek, a rywale po mistrzowsku - precyzyjnie, dokładnie i spokojnie wypunktowali nas. Ale zapomnijmy o tym i pamiętajmy, że na taki sukces czekaliśmy 30 lat - stwierdził Zarzycki. - Brazylijczycy w niedzielę byli w takiej formie, że nie ma na świecie zespołu, który by ich zatrzymał. A my...? Przecież dwa tygodnie temu nawet najwięksi optymiści nie wierzyli, że zagramy w finale. Mówiło się coś o miejscu w czwórce, ktoś przebąkiwał o brązowym medalu. A mamy srebro, które jest wielkim sukcesem polskiej reprezentacji, całego polskiego sportu. Patrząc na finał, miałem wrażenie, że nasi byli już lekko zmęczeni psychicznie. Proszę pamiętać o jednym - Brazylijczycy jechali na mistrzostwa z myślą, że finał i tak mają w kieszeni. My musieliśmy o niego walczyć, udowadniać, bić się. To zawsze bardziej męczy - ocenił były trener reprezentacji Polski Ireneusz Mazur.