Kurek już w poprzednim sezonie był liderem polskiej ekipy i nie umknęło to uwadze występujących w PlusLidze obcokrajowców. Kilku z nich od wtorku w stolicy Niemiec będzie walczyć z podopiecznymi Stephane'a Antigi o awans do igrzysk w Rio de Janeiro. "Jest w stanie sam odwrócić losy meczu, więc wiele od niego zależy" - powiedział francuski przyjmujący ZAKS-y Kędzierzyn-Koźle Kevin Tillie. Jego klubowy i reprezentacyjny kolega - Benjamin Toniutti - ocenił, że atutem "Biało-czerwonych" jest silny kolektyw, w którym są też indywidualności. Poza wspomnianym już atakującym Asseco Resovii Rzeszów jako ważną postać w polskiej ekipie wymienił - podobnie jak kilku innych obcokrajowców - przyjmującego Michała Kubiaka. "Kubiak odgrywa ważną rolę w drużynie, pomaga zachować równowagę, ma duże znaczenie dla jakości odbioru i serwisu" - argumentował belgijski atakujący Bram van den Dries z Indykpolu AZS Olsztyn. Tillie w podobnym tonie wypowiadał się o znaczeniu innego przyjmującego - Mateusza Miki. Podzielone zdania zagraniczni gracze mieli zaś co do obsady pozycji rozgrywającego w zespole mistrzów świata. "Fabian Drzyzga jest młody i być może przydałby się bardziej doświadczony zawodnik na tej pozycji" - zastanawiał się van den Dries. Podczas ostatnich mistrzostw globu kluczowymi postaciami w drużynie prowadzonej przez Antigę byli rozgrywający Paweł Zagumny i atakujący Mariusz Wlazły. Niemiecki rozgrywający Cerrad Czarnych Radom Lukas Kampa uważa, że brak zawodników prezentujących tak wysoki poziom byłby odczuwalny w każdej reprezentacji. Jego rodak, przyjmujący Lotosu Trefl Gdańsk Sebastian Schwarz z kolei jest zdania, że Drzyzga i Grzegorz Łomacz są dobrą opcją i polscy kibice nie powinni się obawiać nieobecności Zagumnego. "Nie wiemy, czy Polacy będą w stanie zagrać na takim samym poziomie jak w MŚ. To zupełnie inna drużyna niż wtedy. Oczywiście to duża strata dla zespołu, że karierę reprezentacyjną zdecydował się zakończyć Wlazły. Pomimo upływu lat wciąż prezentuje świetną dyspozycję. Zagumny, nawet jeśli nie grał, to był bardzo ważną postacią na ławce, jego doświadczenie było nieocenione. Ale macie następców, którzy świetnie odnaleźli się w kadrze" - podsumował zaś środkowy PGE Skry Bełchatów Serb Srecko Lisinać. Jego drużyna narodowa jako pierwsza stanie na drodze "Biało-czerwonych" - we wtorek. W grupie A znaleźli się także gospodarze i Belgowie. W grupie B rywalizować będą mistrzowie olimpijscy z Londynu - Rosjanie, złoci medaliści ostatnich mistrzostw Europy - Francuzi, Bułgarzy i Finowie. Do półfinałów awansują dwie najlepsze ekipy z obu grup, a przepustkę do Rio de Janeiro wywalczy tylko najlepszy zespół. Drużyny z drugiego i trzeciego miejsca uzyskają prawo startu w majowym turnieju interkontynentalnym w Japonii. "Na tym etapie nie ma znaczenia, w jakiej grupie się jest, bo w obu znalazły się najlepsze europejskie drużyny. Myślę, że Polska jest faworytem naszej grupy i będzie się liczyć w walce o bezpośrednią kwalifikację na igrzyska. My zrobimy wszystko, by znaleźć się w półfinale. Ważne będzie to, jak zaczniemy turniej. Wszystko będzie zależeć od dyspozycji zawodników i tego, czy nie będzie kontuzji" - zaznaczył Lisinać. Wagi do składu grupy nie przywiązuje także Schwarz. "W takim turnieju nie można próbować kogoś uniknąć. A jeśli chcesz awansować, to musisz pokonać każdego, kto stanie na twojej drodze" - przekonywał. Tylko on wskazał jednego głównego faworyta zbliżającej się imprezy i są nim według niego "Trójkolorowi". Pozostali zagraniczni zawodnicy podkreślili, że liczyć powinno się kilka ekip i jako jedną z nich wymieniali "Biało-czerwonych". Zdaniem Toniuttiego nieco mniejsze szanse mają Finlandia i Belgia. "Ale z pozostałej szóstki każda drużyna może wygrać" - zaznaczył Francuz. Van den Dries potwierdził, że na nim i jego kolegach z reprezentacji nie ciąży zbyt duża presja, jeśli chodzi o zakwalifikowanie się do turnieju olimpijskiego. "Podchodzimy do tego na zasadzie "spróbujemy wszystkiego", ale jest to bardziej zdobywanie doświadczenia w grze z zespołami na najwyższym poziomie" - skwitował. On sam cieszy się, że w grupie trafił na Polaków. Jak dodał, gra przeciwko nim jest dla niego zawsze czymś wyjątkowym. Zwłaszcza że jako zawodnik klubu z PlusLigi, poznał wielu polskich siatkarzy w trakcie rozgrywek. Tillie z kolei zwrócił uwagę, że gdyby doszło w fazie pucharowej w Berlinie do meczu Francuzów z "Biało-czerwonymi", to jego występy w PlusLidze stanowić będą jednocześnie zaletę i wadę. "Znam polskich zawodników lepiej, od kiedy gram w PlusLidze. Ale także oni znają mnie dużo lepiej, więc działa to w dwie strony" - uzasadnił. Toniutti zaznaczył, że nie chce zbytnio wybiegać w przyszłość i myśleć o ewentualnym rywalu w półfinale czy finale, ale też nie ukrywa, że w przypadku takiego pojedynku sentymenty pójdą na bok. "Mam nadzieję, że to my wygramy ten turniej. Nawet, jeśli miałbym stracić przyjaciół, kiedy wrócę do Kędzierzyna-Koźla" - zażartował. Kampa spodziewa się, że na meczu Niemcy - Polska, który odbędzie się w piątek, kibice obu zespołów stworzą niezapomnianą atmosferę na trybunach. On i Schwarz są zdania, że to właśnie stojący za plecami fani pozwolą gospodarzom - którzy nie są według przyjmującego Lotosu Trefla zaliczani do faworytów - wykorzystać nadarzające się szanse i wesprą w kryzysowych momentach. Rozgrywający klubu z Radomia ocenił, że biało-czerwoni są jedną z najlepszych drużyn na świecie i zawsze są w stanie grać na najwyższym poziomie. W odniesieniu sukcesu w Berlinie zaś pomóc może im... nieudany występ w ostatnich mistrzostwach Starego Kontynentu. "Teraz będą chcieli potwierdzić swój potencjał" - przekonywał. Zapraszamy na relację na żywo z meczu Polska - Serbia! Relację można również śledzić na urządzeniach mobilnych