- To się już nigdy nie wróci. Atmosfera, nasz dorobek, dwa złote medale mistrzostw Europy. To wszystko zostało zdeptane. Tego mi najbardziej żal - dodała Joanna Mirek. Polski Związek Piłki Siatkowej negatywnie ocenił realizację planu szkoleniowego i sportowego kadry kobiet i postanowił z dniem 31 grudnia 2006 roku rozwiązać reprezentację. Związek powołał jednocześnie komisję ds. wyboru nowego trenera kadry. Do 10 lutego 2007 roku mamy poznać nazwisko nowego szkoleniowca. Siatkarki zwróciły się do PZPS z apelem o powrót do reprezentacji Andrzeja Niemczyka. List podpisany przez 16 zawodniczek wywołał prawdziwą burzę. - Zrobiono z nas czarownice. To my jesteśmy teraz te najgorsze. A przecież każda z nas otwarcie po mistrzostwach w Japonii przyznała, że ta impreza nam nie wyszła, przeprosiłyśmy kibiców. Pytam się: która z nas i kiedy opluła związek. Czegoś takiego nigdy nie było - tłumaczyła Joanna Mirek. Kapitan reprezentacji obawia się, że przykre konsekwencje mogą spotkać młode zawodniczki, które podpisały się pod listem. - Żal mi szczególnie młodych dziewczyn, których przygoda z kadrą dopiero się rozpoczynała. Przecież to jest przyszłość. Oby tylko nikomu nie przychodziło do głowy, aby zamykać przed tymi zawodniczkami drzwi do reprezentacji. To byłaby dla nich wielka krzywda - podkreśliła. Mirek nie wykluczyła, że mistrzostwa świata w Japonii były jej pożegnaniem z reprezentacją. - Tyle złego dzieje się wokół reprezentacji, że szkoda słów. Powiem tyle. Wiele zależy od nowego trenera. Jeżeli mnie powoła - przyjadę, porozmawiam z nim i zobaczymy. Ale może się okazać, że nie będzie chciał ze mną rozmawiać. Biorę to pod uwagę i nie wykluczam, że nie zadzwoni do mnie - stwierdziła Mirek.