Turczynki jako ostatnie uzupełniły stawkę półfinalistów, pokonując w piątek Belgię 3:2. Podopieczne Giovanniego Guidettiego zawody w Apeldoorn rozpoczęły od porażki z Niemkami (1:3) i kolejne dwa spotkania grały już z nożem na gardle. "Biało-Czerwone" przed ostatnim spotkaniem z Azerbejdżanem teoretycznie mogły sobie wybrać półfinałowego rywala, ale nie zamierzały kalkulować i gładko wygrały 3:0. W tej sytuacji dojdzie do rewanżu za ubiegłoroczne mistrzostwa Starego Kontynentu, kiedy to w Ankarze gospodynie pokonały Polki 3:1 w spotkaniu o finał. - Musieliśmy "zrobić" dzisiaj wynik, podtrzymać morale zespołu i jednocześnie przygotować dziewczyny, które pojawiły się w drugim i trzecim secie, żeby mogły nam pomóc w półfinale. Ten mecz dał nam możliwość pogrania wszystkim zawodniczkom, które znalazły się kadrze. Cieszę się, że pokazały się z dobrej strony. Po tych zmianach nie mieliśmy żadnego słabego punktu. Wygrać z Azerbejdżanem, nawet w takim meczu, gdy rywal jest już poza burtą, dla tych dziewczyn było dużą sprawą - cieszył się po piątkowym meczu Nawrocki. - Zawodniczki w tym turnieju pokazują dojrzałość i że ten zespół się cały czas rozwija, idzie do góry i jest pewny siebie. To są chyba najlepsze wartości z tej fazy grupowej. To pokazało spotkanie z Niderlandami czy Bułgarią, które były bardzo nerwowe, a mimo to, dziewczyny kontrolowały grę - podkreślił szkoleniowiec Polek. - Rozmawialiśmy z dziewczynami przed spotkaniem i ustaliliśmy, że po prostu nie kalkulujemy i gramy dalej. Nie ma chyba mądrego, który wytypował w ciemno łatwiejszą drogę. Formuła tego turnieju jest taka, że tylko zwycięzca bierze wszystko. Dyspozycja Turczynek trochę faluje, ale to jest zespół o dużym potencjale i ma kilka wariantów grania. Poza tym, ma też duże doświadczenie występując w półfinałach czy finałach takich wielkich imprez - mówił trener o sobotnim rywalu "Biało-Czerwonych". To będzie inny mecz niż na ostatnich ME, choćby z tego powodu, że Turczynki będą pozbawione dużego atutu, jakim zawsze jest własna publiczność. Jednak grając w Niderlandach też mogą liczyć wsparcie swoich rodaków; w meczu przeciwko Belgii na Omnisport Arena pojawiło się ich około tysiąca. Guidetti po awansie do półfinału komplementował polski zespół za grę w tym turnieju i do końca nie jest szczęśliwy, że przyjdzie mu się zmierzyć z drużyną Jacka Nawrockiego. - Na tym etapie nie ma znaczenia, z kim się gra, ale też nie jestem do końca szczęśliwy, że trafiliśmy na Polki. Skoro były bliskie pokonania Niderlandek 3:0, to znaczy, że są w dobrej formie. Zresztą widziałem ten zespół - Smarzek-Godek, Stysiak czy Wołosz są w świetnej dyspozycji. Niestety, ten system kwalifikacji jest zły, skoro do najważniejszego turnieju mamy tak mało czasu na przygotowania. Ale to akurat dotyczy wszystkich zespołów - powiedział włoski szkoleniowiec. Mecz Polek z Turcją rozpocznie się o godz. 20.45. We wcześniejszym półfinale gospodynie turnieju zmierzą się z Niemkami. Tylko zwycięzca niedzielnego finału uzyska prawo gry w Tokio. Z Apeldoorn Marcin Pawlicki