"Zespoły, które tam zagrają będą walczyć do końca. W maju wolałabym spędzić tydzień na wakacjach, a nie w Azji. Ale jeszcze raz się zmobilizuję, pojadę tam, nawet gdybym była kulawa. I zdobędziemy ten awans! Po Halle usłyszałam opinię, że nastąpiło odrodzenie polskiej żeńskiej siatkówki. Jak słyszę taki tekst, to zadaje sobie pytanie: czy nas nie było, czy siatkówka na jakiś czas umarła? Nie" - dodał "Skowronek". "Musimy się tam dostać, bo ja już dziś oddycham tą olimpiadą. Odwiesiłam prywatne życie na haczyk na wiele miesięcy. Zaniedbuję rodziców, męża, rodzeństwo. Jeśli po takich wyrzeczeniach nie zakwalifikuję się na igrzyska, to nie wiem, co ze sobą zrobię. Na pewno będę miała rok przerwy - mówię to oficjalnie. Zwyczajnie - psychicznie będę wyczerpana" - stwierdziła reprezentantka Polski. "Teraz czuje się w reprezentacji dobrze. Wcześniej bywały różne sytuacje. Trener miał humory, był zagadkowy, nie wiedziałyśmy o co mu chodzi. Z czasem złapał z nami kontakt, nauczył się wielu słów po polsku. Nawet analizę zapisu wideo prowadzi z nami w tym języku. Razem ze swoim asystentem i statystykami znakomicie przygotował taktykę na wszystkie zespoły. Zmienił się, to widać. Nowy menedżer, Hubert Tomaszewski jest osobą poprawiająca atmosferę w zespole. Swoje zadania wypełnia dobrze i potrafi nas rozweselić. Na przykład przed finałem z Rosją tańczyłyśmy z nim w pokoju, tak na szczęście. Kiedyś po porażkach było naprawdę ciężko. Teraz, nawet gdy przegrywamy, mamy jakąś siłę na boisku, która wprowadza normalność. Wierzymy w siebie, jesteśmy razem. W zespole jest dobry duch" - zakończyła Skowrońska - Dolata.