W czwartek przed południem "Biało-czerwone" trenowały w mogącej pomieścić sześć tysięcy widzów Coliseo Eduardo Dibos, jednej z dwóch największych hal sportowych w Limie. W niej od piątku rozgrywany będzie pierwszy turniej World Grand Prix. Krótko po polskim zespole na salę weszły Belgijki. Makowski przyznał, że największym atutem najbliższych rywalek, oprócz zgrania, jest ogromne zaangażowanie w grę. - Wysoko cenię cechy wolicjonalne Belgijek i tego oczekuję od swoich dziewczyn. Za Belgijkami stoi kilka lat żmudnej pracy w dojściu do perfekcji, ale my teraz jesteśmy w podobnej sytuacji, by podążyć tą samą drogą co nasze rywalki - powiedział Makowski. Debiutujące w cyklu WGP Belgijki to jeden z najmocniejszych zespołów drugiej dywizji. Makowski nie ukrywa, że chciałby rozgrywki zacząć od zwycięstwa. - Belgia już na turnieju kwalifikacyjnym do mistrzostw świata w Łodzi była bardzo mocna. Ale to w końcu brązowe medalistki mistrzostw Europy, a na mundialu we Włoszech mają duże szanse wyjść z grupy. My natomiast zawsze wychodzimy na parkiet z chęcią pokonania przeciwnika bez względu na to, czy gramy z Belgią, Hiszpanią czy Grecją - stwierdził. Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami szkoleniowca, w "14" na najbliższe trzy spotkania nie znalazły się Elżbieta Skowrońska i Izabela Kowalińska, które swoje koleżanki będą oglądać z trybun. Makowski nie ukrywa, że przed inauguracyjnym spotkaniem martwią go drobne urazy, odniesione jeszcze podczas meczów Ligi Europejskiej. - Dużo ostatnio podróżowaliśmy, i te przez to nie do końca udało nam się wyleczyć te kontuzje. Do tego niektóre zawodniczki trenują indywidualnie, ale na szczęście mamy trochę czasu, by je doprowadzić do pełni formy - przyznał. Mecz Polek z Belgijkami rozegrany zostanie w piątek (początek, godz. 23.40 czasu warszawskiego). W drugim spotkaniu grupy J Peru zmierzy się z Kanadą. Z Limy Marcin Pawlicki