Droga do wyjścia z grupy z pokaźnym dorobkiem punktowym stoi przed mistrzyniami Europy otworem. Najtrudniejszy, obok Japonii, rywal grupowy został pokonany. Konfrontacja z Koreą Płd. była prawdziwym horrorem, a sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie. Jakie wnioski można wyciągnąć po tym spotkaniu? Jest ich kilka. Zarówno pozytywne, ale żeby nie było tak różowo, negatywne też niestety są. Zacznijmy od tych miłych Wygrana w takich okolicznościach, z zespołem trudnym i niewygodnym, na pewno pozwoli naszym siatkarkom uwierzyć w swoje możliwości. Bardziej skonsoliduje zespół, w którym w ostatnim czasie działo się wiele niedobrego. To zwycięstwo to premia za ciężką pracę jaką zawodniczki wykonały przygotowując się do mundialu. Litry poty wylane na treningach nie poszły na marne. Przynoszą efekty, co widać po uśmiechniętych twarzach i po miejscu w tabeli grupy A. Zdecydowanej poprawie, w porównaniu z meczem z Kenią, uległa gra blokiem biało-czerwonych czyli jeden z największych naszych atutów. Patrząc na statystyki spotkania z Koreą właśnie dzięki temu elementowi Polki zeszły z parkietu w roli zwyciężczyń. W ataku było równo: 69 pkt - 69 pkt. Blok 18-10 na korzyść naszej drużyny. To cieszy w perspektywie kolejnych spotkań. Anna Podolec. Wyróżniamy ją nie dlatego, że zdobyła najwięcej punktów w tym spotkaniu (20), mimo że grała trzy sety. Jako rezerwowa nie osłabiła zespołu, ale podniosła wyraźnie jakość gry. Podolec siała postrach swoimi mocnymi zbiciami w szeregach Koreanek, a w bloku też zrobiła "swoje". Z bardzo dobrej strony pokazała się też inna rezerwowa Paulina Maj. Wchodząc na zmiany miała poprawić przyjęcie zagrywki i swoje zadanie wykonywała wyśmienicie. Takiej postawy, jak w przypadku Podolec i Maj, oczekuje się od zmienniczek. Oby w kolejnych meczach roszady Ireneusza Kłosa były równie udane. Teraz czas na słabe strony Były selekcjoner Andrzej Niemczyk mawiał, że tej drużynie brakuje instynktu kilera. Słowa trenera. który dwa razy doprowadził Polki do mistrzostwa Europy, potwierdziły się w meczu z Koreą Płd. Biało-czerwone powinny to spotkanie rozstrzygnąć w trzech setach. Strata wyraźnej przewagi w końcówkach setów doprowadziła do mocniejszego bicia serca polskich kibiców i niepotrzebnej nerwówki. Na szczęście tym razem skończyło się szczęśliwie. Fortuna kołem się toczy i powinny o tym pamiętać podopieczne Ireneusza Kłosa w kolejnych meczach. Niespodzianka MŚ Po dwóch dniach mistrzostw świata mamy powody do zadowolenia, ale jeszcze więcej radości swoim fanom sprawiły Serbki, które jak do tej pory są prawdziwym objawieniem turnieju i śmiało zasługują na miano pogromczyń faworytek. Najpierw odprawiły z kwitkiem obrończynie mistrzowskiego tytułu Włoszki, a następnie pokonały silną ekipę Kuby. Ku przestrodze dla naszych pań przypominamy, że ten zespół będzie ewentualnym rywalem Polski w następnej fazie turnieju.