Na zakończenie turnieju we Włocławku przegraliście z Portoryko, ale awansowaliście do Final Four drugiej dywizji... Jacek Nawrocki: Jeśli spojrzymy na oba turnieje, prowadzące nas do finału World Grand Prix drugiej dywizji, muszę zespół ocenić bardzo pozytywnie. Najważniejsze, że awansowaliśmy do finału w Bułgarii. Będzie to bardzo trudny dla nas turniej, ale bardzo się cieszymy, że w nim jesteśmy. Drugi raz zagraliście w krótkim czasie z Portoryko i po raz drugi nie udało się wygrać. - Można powiedzieć, że znów było po naszej stronie dużo mankamentów technicznych i ta cała technika będzie nam się śniła po nocach. Zespół jest jednak cały czas na etapie budowy i wciąż będziemy bardzo dokładnie nad nią pracować. Na boisku, szczególnie w drugim i trzecim secie, było widać jeszcze nierówną grę... - Siatkówka jest tak bardzo powiązaną, jeśli chodzi o poszczególne elementy, grą, że często brak dogrania przy prostej piłce czy brak sytuacyjnej wystawy zabiera odwagę w kontrataku i uważam, że właśnie dziś miało to miejsce. Dwa czy trzy złe zagrania techniczne, przy prostych piłkach, położyły nam dziś całe spotkanie. Postawił pan podobnie, jak w meczu z Kenią, na Tamarę Kaliszuk. Jest pan zadowolony z jej gry? - Tamara zagrała nieźle w ofensywie, ale rywalki "przytkały" ją trochę dwoma skutecznymi blokami w trzecim secie. Wcześniej grała jednak naprawdę dobrze, mając na szybkiej piłce 80-procentową skuteczność. W finale zagracie po raz trzeci z Portoryko, ale czekają na was tam jeszcze Bułgaria i Dominikana, także trudni rywale... - Każdy z tych zespołów jest dla nas trudny, dlatego będziemy starali się pieczołowicie przygotować do turnieju finałowego. Wszystko wskazuje na to, że zagramy w półfinale z Bułgarią, więc szczególnie na ten zespół będziemy zwracać uwagę. Jak będą wyglądały najbliższe dni przed wylotem do Bułgarii? - W pierwszej kolejności odnowa, a jutro przeniesiemy się do Łodzi. Tam będziemy trenować przez trzy dni i w środę wyjeżdżamy do Płowdiw na turniej finałowy.