Polska Agencja Prasowa: Podobno w Katarze siatkarskie władze są zdeterminowane, by mimo wydłużającej się przerwy dokończyć sezon... Łukasz Żygadło: - Pierwotnie na wrzesień przełożono mecze ostatniej kolejki oraz dwa puchary. Później jednak je anulowano, więc jesienią do dokończenia pozostanie tylko liga. Mamy dwa punkty przewagi i wynik ostatniego meczu zdecyduje, kto sięgnie po tytuł. Władzom ligi zależy, by go rozegrać i na boisku wyłonić mistrza. Jak wygląda życie w tym kraju podczas pandemii? - Obostrzenia nie są tak restrykcyjne jak przez pewien czas były w Polsce, ale nie ma żadnego łagodzenia tych już wprowadzonych. Otwarte są tylko sklepy spożywcze i apteki, a restauracje mogą sprzedawać posiłki tylko z dostawą do domu. Każdy, kto chce zrobić zakupy, musi założyć maseczkę, sprawdzana jest temperatura przy wejściu do budynku, obowiązkowa jest dezynfekcja rąk. Od ponad dwóch tygodni trwa ramadan, przez co Katarczycy mniej są aktywni w dzień. Ich spotkania z bliskimi, które normalnie przy tej okazji odbywały się po zachodzie słońca, są ograniczone do minimum. Obostrzenia zostaną utrzymane do czasu, aż będzie pewność, iż nie ma już nowych zakażeń. A co ze statystykami dotyczącymi zachorowań? - Trzeba pamiętać, że Katar to nieduże państwo, jest wielkości województwa świętokrzyskiego. Ma ok. 2,5 mln mieszkańców. Oficjalnie liczba zarażonych wynosi ok. 18 tysiące osób, przy małej liczbie zgonów. Zrobiono ponad 120 tys. testów. Nie widać jeszcze zatrzymania rozszerzania grona zakażonych. Wciąż pozamykane są parki i siłownie. Czy za nieprzestrzeganie obostrzeń grożą wysokie mandaty? - W momencie ich wprowadzenia wiele osób pracujących i studiujących za granicą wróciło do Kataru i miało przez dwa tygodnie zostać w domu. Łamanie tej zasady wiązało się z bardzo surowymi karami. Potem zdecydowano się na umieszczanie przyjezdnych w specjalnych miejscach pod kontrolą policji, bo wielu ludzi zarażało przez kontakty z bliskimi. Pan nie miał szansy na powrót do Polski? - Decyzja w sprawie rozgrywek w Katarze zapadła na tyle późno, że nie było już takiej możliwości, bo lotniska były zamknięte. Trudno teraz powiedzieć, jak będą wyglądały kolejne miesiące. Biorę pod uwagę różne scenariusze. Występował pan w wielu ligach. Katarska jest najbardziej egzotyczna z nich? - Można tak powiedzieć. Gram w jednym z najbardziej liczących się zespołów w kraju. Od trzech lat nie wygrał on mistrzostwa i bardzo chciałby to zrobić. Teraz jak najbardziej wydawało się to możliwe, ale przeszkodził nam koronawirus. Mam nadzieję, że będzie mi dane postawić kropkę nad i. Drużyna to prawdziwa mieszkanka narodowościowa. Poza mną byli jeszcze: Bułgar, po dwóch Brazylijczyków i Senegalczyków, Sudańczyk, Katarczyk i Chorwat. Przyjeżdżając tu nie spodziewałem się wysokiego poziomu siatkarskiego, ale jest to liga ciekawa, urozmaicona, bardzo nacechowana emocjonalnością. To kolejne nowe doświadczenie w mojej karierze. Kogo dotyczy wspomniana emocjonalność? - Zawodników, prezesów klubów, trenerów, wszystkich dookoła. Zwłaszcza podczas meczów na szczycie wszyscy reagowali bardzo żywiołowo i czasem było bardzo gorąco na boisku. Tym bardziej, że z sędziami nie można w ogóle rozmawiać, a nie ma challenge’u. Jakakolwiek próba rozmowy z arbitrem kończy się kartką. Nie zawsze zawodnicy wytrzymują, sędziowie trwają przy swoich decyzjach, a nie można ich sprawdzić, więc często pojawiały się kartki. Było trochę zabawnych sytuacji. Co jeszcze jest charakterystyczne dla tej ligi? - Zmian w składzie drużyny można dokonać na każdym etapie sezonu, nie ma tzw. okienek transferowych. Najbardziej brakuje mi challenge’u. Wszystkie spotkania rozgrywane są w jednej hali, nie ma systemu meczów rozgrywanych u siebie i na wyjeździe. Rywalizacja rozłożona jest w ciągu tygodnia, a nie jedynie w weekend. Jednego dnia są dwa mecze. W połowie sezonu doszła liga zawodników z paszportami katarskimi - z założenia miało to służyć ograniu Katarczyków, ale nie ma ich wielu, więc robiło się małe zamieszanie. Ciężko to wszystko było pogodzić z treningami, bo w druga część sezonu przeplatana była też meczami reprezentacyjnymi i przez to była bardzo porozbijana. Grano kwalifikacje do igrzysk, potem rozgrywki krajów Zatoki Perskiej, następnie krajów arabskich, potem miały być rozgrywki azjatyckie. My z klubem byliśmy jeszcze w Egipcie na mistrzostwach arabskich.