Kanadyjczycy i Francuzi zagrali w niedzielę mecz o trzecie miejsce w XVI Memoriale Huberta Jerzego Wagnera i zarazem o pierwsze zwycięstwo. Tak się bowiem złożyło, że obie ekipy w Tauron Arenie Kraków w tegorocznej imprezie nie zdołały jeszcze zakończyć zwycięsko spotkania i na koniec zmagań jedna miała tę passę przerwać. Jak zawsze starcie z Francją miało też wyjątkowy smak dla trenera Klonowych Liści, Stephane'a Antigi. Jego zespół zdecydowanie lepiej wszedł w mecz, trafiał w ataku i od początku wywierał na Les Bleus presję zagrywką. To dało dobry efekt, bo słabo dysponowani francuscy skrzydłowi nie ułatwiali zadania Benjaminowi Toniuttiemu, a ten nie miał okazji, by skutecznie kreować grę drużyny. Efekt? Pewne prowadzenie Kanady (8:6, 16:13) i coraz wyższa przewaga z biegiem seta. Nawet Earvin N'Gapeth miał kłopot, by przedrzeć się przez blok rywali i w końcówce partii kilka razy musiał uznać ich wyższość (15:21). A Kanadyjczycy robili swoje, powrót do formy po kontuzji zasygnalizował Sharone Vernon-Evans, aż partia dobiegła końca (18:25). Podrażnieni Francuzi zabrali się do roboty w secie drugim, ale cały czas grali w kratkę, niezbyt równo i dość statycznie. To prowadzili 8:6 na początku partii, by stracić kolejne trzy piłki i dać się zagrywką odrzucić od siatki (8:9). Laurent Tillie postawił na dwójkę podstawowych skrzydłowych - Kevina Tillie i Earvina N'Gapetha i czekał, aż jego zespół złapie wiatr w żagle. Udało się, poprawili skuteczność przyjęcia Les Bleus (16:14), a Klonowe Liście tym razem musiały gonić wynik i odrabiać dwa-trzy "oczka" straty. Po zagrywce N'Gapetha przewaga Francji urosła do czterech punktów (21:17), Kanada tym razem nie potrafiła odpowiedzieć na coraz lepszą grę rywali. I w efekcie po ataku N'Gapetha schodziła z parkietu pokonana (22:25). W meczu zrobił się remis, ale nie skończyły się emocje. Kanadyjczycy musieli się mocno napocić, by dotrzymać tempa coraz lepiej dysponowanym Trójkolorowym. A ci znaleźli na parkiecie nowego lidera, Jean Patry wsparł swoich kolegów na prawej flance i gra zaczęła się układać po myśli byłych mistrzów Europy (7:8). Tym razem to Stephane Antiga miał sporo pracy przy linii bocznej, bo jego drużyna nie wywierała już tak dobrze presji zagrywką na rywalach, nie potrafiła grac tak skutecznie w ataku i coraz częściej popełniała proste błędy (12:16). Dopiero w końcówce seta Klonowe Liście zerwały się do walki, ale było już zbyt późno na odrabianie strat. Doświadczeni Francuzi kontrolowali grę i ze spokojem zgarnęli triumf w secie i wyszli na prowadzenie w meczu (25:22). Gra w partii czwartej od początku była wyrównana i dość ciekawa (8:8). I znów coś się zacięło w drużynie z Ameryki Północnej, Francuzi zaraz wygrali dwie kontry, dorzucili kąśliwy serwis i odskoczyli na prowadzenie 13:9. To była poważna zaliczka na tym etapie gry, więc Antiga poprosił o czas, a po nim Kanada zaczęła z mozołem odrabiać straty (11:14, 13:16). Sygnał do ataku dał Vernon-Evans, ale jego koledzy nie podnieśli rękawicy. Stanęła gra Kanady w ataku, coraz więcej było błędów i nieudanych akcji, co było w naturalny sposób wodą na młyn dla Les Bleus. Francuzi grali na luzie, ze swadą i bardzo szybko, szli po zwycięstwo w meczu i po efektownym bloku zakończyli partię czwartę (25:16). Dzięki wygranej zespół Laurenta Tillie zajął trzecie miejsce w Memoriale Wagnera, siatkarze Stephane'a Antigi uplasowali się na czwartym. W Krakowie tym razem nie zaznali smaku zwycięstwa. W ostatnim meczu tegorocznego Memoriału Wagnera Polacy podejmą w Tauron Arenie o godzinie 17:30 Rosjan i będzie to starcie o pierwsze miejsce w turnieju. Kanada - Francja 1:3 (25:18, 22:25, 22:25, 16:25)