"Zawsze wydaje się, że ten pierwszy mecz będzie prosty. To nowa drużyna w lidze i tu pojawia się problem. Nie wiedzieliśmy jak ten zespół funkcjonuje. Oczywiście niektórzy zawodnicy grali już w lidze. To zwycięstwo jest dla nas bardzo cenne" - powiedział na oficjalnej stronie PZPS lider Skry Mariusz Wlazły. W polskiej lidze bełchatowianie dzielą i rządzą od siedmiu lat. Konkurenci jednak chcą wreszcie zdetronizować Skrę. "Od kilka lat słyszę, że my musimy, a inni mogą wywalczyć złoto. Jeżeli my musimy, to oni też muszą. Sponsorzy w klubach wydają ogromne pieniądze, aby zespoły walczyły o złoto, a nie o srebro. Stwarzamy warunki by grać jak najlepiej i stawiamy sobie wysokie cele. Rzeszów, Jastrzębie i Kędzierzyn to drużyny, które najbardziej będą nam zagrażać. Będziemy walczyć, a czy wygramy nie wiem. To jest sport. My w Skrze niczego nie musimy, ale nie ukrywamy, że chcemy obronić tytuł i awansować do Final Four" - podkreślił atakujący mistrza Polski. Wlazłego zabrakło w tym sezonie w reprezentacji Polski. Długie wakacje wykorzystał na rehabilitację i podreperowanie zdrowia. Czy zatem można się spodziewać, że 28-letni zawodnik wspomoże kadrę w najbliższym czasie? "Jeżeli trener Andrea Anastasi będzie chciał ze mną porozmawiać, to nie mam nic przeciwko temu. Nie będę się zamykał. Jednak wszystko co miałem do powiedzenia na temat reprezentacji powiedziałem już w zeszłym roku. Całą sytuację przedstawiłem i trenerowi i prezesowi" - zaznaczył Wlazły.