- Czuję trudy sezonu, a poza tym mam poważne zadania w ataku - powiedział Świderski w "Przeglądzie Sportowym". - Ostatnio, w porównaniu z sezonem zasadniczym, zdobywam mało punktów zagrywką. Nie znaczy to, że jest słabsza, albo - broń Boże - stacjonarna! Po prostu Sisley wie, jak się ustawić w przyjęciu. Poza tym mam sporo tak zwanych "półpunktów", gdy piłka po moich serwisach wraca na naszą stronę - stwierdził reprezentant Polski. Po środowym meczu do "Świdra" zadzwonił trener reprezentacji Polski Raul Lozano. - Było mu przykro, że znów przegraliśmy, ale zaraz zażartował, że może to i lepiej, bo szybciej wrócę do kraju - dodał. - Tylko, że jeszcze nie wiem, kiedy wrócę. Nawet jeśli finał zakończy się w niedzielę, zostanę tu kilka dni. Zależy to od klubu, rozmów w sprawie kolejnego sezonu. Poza tym przyjeżdża do mnie żona i musimy spakować trochę rzeczy. Z drugiej strony, choć wiem, że trener Lozano daje mi 4 tygodnie na odpoczynek, chciałbym zagrać kilka spotkań w Lidze Światowej. Nie wyobrażam sobie, bym miał przystąpić do turnieju kwalifikacyjnego mistrzostw świata bez zgrania z zespołem. Mam do załatwienia kilka spraw w Polsce, ale i tak wiele czasu będę spędzał na zgrupowaniach kadry. Muszę wkomponować się w drużynę. Nie chcę być później tym, który hamuje zespół - podkreślił Świderski.