W meczu o pierwsze trofeum w tym sezonie kibice zobaczyli bardzo ciekawe widowisko stworzone przez dwie najlepsze ekipy poprzednich rozgrywek. W ich składach w oficjalnym spotkaniu zadebiutowało kilku zawodników, a także szkoleniowcy. W PGE Skrze, którą przejął duet Roberto Piazza - Michał Winiarski byli to m.in.: rozgrywający reprezentacji Polski Grzegorz Łomacz, środkowy Patryk Czarnowski, który do Bełchatowa trafił z Zaksy oraz Milad Ebadipour, który jest pierwszym Irańczykiem w polskiej ekstraklasie. W ekipie mistrzów kraju i zdobywców Pucharu Polski prowadzonym przez Andreę Gardiniego zadebiutował zaś m.in. pozyskany w miejsce Dawida Konarskiego Maurice Torres. Atakujący reprezentacji Portoryko zdobył pierwszy punkt dając sygnał do ataku swojej nowej drużynie, która formalnie była... gospodarzem pojedynku w Bełchatowie. I pierwszy set należał do kędzierzynian, którzy prowadzili przez całą partię, a w końcówce byli nie do zatrzymania. Do setbola doprowadził kapitan mistrzów Polski Benjamin Toniutti, a seta zakończył blok na Szymonie Romaciu. Role odwróciły się w drugiej odsłonie. W niej inicjatywa od początku należała do bełchatowian. Wyróżniał się Mariusz Wlazły, który prawie nie mylił się w ataku kończąc 7 z 8 prób. Kapitan PGE Skry popisał się też asem serwisowym, po którym wicemistrzowie kraju prowadzili 24:17, a ostatni punkt w tym secie zdobyli po bloku na Samie Deroo. Najbardziej zacięty okazał się trzeci set. Cały czas toczyła się w nim walka punkt za punkt, a ostatnie 10 minut publiczność oglądała na stojąco. W końcówce szala zwycięstwa przechylała się z jednej na drugą stronę. Siatkarze z Bełchatowa wykorzystali dopiero ósmą piłkę setową. Najpierw dobrze dysponowany tego dnia Bartosz Bednorz zatrzymał Torresa, a 35. punkt dający zwycięstwo w tej trwającej 38 minut partii zdobył Wlazły. Wygrana w takich okolicznościach jeszcze bardziej uskrzydliła PGE Skrę, i tak niesioną głośnym dopingiem swoich kibiców. Punkt zdobył nawet... libero Kacper Piechocki (8:5), a po asie serwisowym Ebadipoura podopieczni Piazzy prowadzili 10:6. Przy zagrywce Bednorza zwiększyli przewagę do 16:11 i pewnie zmierzali do zwycięstwa w całym spotkaniu. Bednorz asem serwisowym doprowadził do piłki meczowej, a pierwszy w nowym sezonie mecz o stawkę skutecznym atakiem zakończył Ebadipour. Najlepszym zawodnikiem meczu (MVP) został wybrany Bednorz. PGE Skra po raz trzeci sięgnęła po Superpuchar Polski. Wcześniej w tych rozgrywkach triumfowała w latach 2012 i 2014. ZAKSA nigdy nie wywalczyła tego trofeum. ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - PGE Skra Bełchatów 1:3 (25:16, 17:25, 33:35, 21:25) ZAKSA: Benjamin Toniutti, Rafał Buszek, Łukasz Wiśniewski, Maurice Torres, Sam Deroo, Mateusz Bieniek - Paweł Zatorski (libero) - Sławomir Jungiewicz, Rafał Szymura. PGE Skra: Grzegorz Łomacz, Srecko Lisinac, Mariusz Wlazły, Patryk Czarnowski, Bartosz Bednorz, Milad Ebadipour - Kacper Piechocki (libero) - Nikołaj Penczew, Marcin Janusz, Szymon Romać. Po meczu powiedzieli: - Cieszymy się, że ten sezon rozpoczął się dla nas tak miłym akcentem. Każdy nasz mecz w tej lub innej hali charakteryzuje się tym, że chcemy go wygrać, niezależnie od tego, czy jest to walka o Superpuchar, Liga Mistrzów, bądź spotkanie kontrolne. Zrealizowaliśmy jeden z celów, ale to dopiero początek długiego sezonu. Trzeba pamiętać, że nie jesteśmy jeszcze z sobą tak długo, jakbyśmy sobie tego życzyli i są jeszcze rezerwy w zgraniu, ale tym bardziej cieszę się, że było dużo pozytywów i mogliśmy bawić się naszą siatkówką - ocenił kapitan bełchatowian, Mariusz Wlazły. - Zawsze lepiej zaczynać sezon w taki sposób, a nie inny. Jestem zadowolony, że moja drużyna wierzyła w zwycięstwo, szczególnie po pierwszym secie, który do końca nam się nie udał. To był jednak nasz pierwszy krok, ale jestem przekonany, że wkrótce zrobimy następne - mówił trener Skry, Roberto Piazza. - Taki początek zawsze buduje. Tym bardziej, że ten zespół wciąż się tworzy i ma jeszcze duże rezerwy, szczególnie w zgraniu. Mam nadzieję, że będziemy grali jeszcze lepiej i będziemy wygrywać, jak dziś - analizował Grzegorz Łomacz, rozgrywający Skry. - PGE Skra wygrała dziś zasłużenie. My dobrze zaczęliśmy, bo w pierwszym secie rywale nie mogli nas trafić. Później mieliśmy jednak sporo problemów w przyjęciu, a najbardziej szkoda trzeciej partii przegranej na przewagi. Nie przyjechaliśmy tu żeby zagrać sparing, bo chcieliśmy ten Superpuchar zdobyć. Nie udało się, ale skupiamy się na kolejnych celach. Nasz sztab szkoleniowy na pewno ma duży materiał do analizy - stwierdził środkowy Zaksy, Łukasz Wiśniewski. - Było dziś dużo walki, bo każdy chciał wygrać. Szkoda, że się nie udało, ale nie robimy z tego tragedii. Teraz przed nami rozgrywki ligowe. Jestem dobrej myśli i mam nadzieję, że będziemy tak samo mocni, jak w poprzednim sezonie - ocenił środkowy Zaksy, Mateusz Bieniek.Bartłomiej Pawlak