- Taki mecz jak sobotni z Czarnogórą, mam nadzieję, zdarza się tylko raz - powiedział II trener reprezentacji Polski Alojzy Świderek. Polska w sobotę, po bardzo dobrym początku, prowadziła 2:0 i zeszła pokonana 2:3. Decyzję o awansie trzeba było odłożyć do niedzieli. - Zaczęliśmy z Czarnogórą dobrze, a od trzeciego seta graliśmy słabo we wszystkich elementach - dodał Alojzy Świderek. Według nieoficjalnych informacji jakie dochodziły z polskiego obozu trener Raul Lozano w sobotni wieczór rzucał gromy na graczy i wszystkich uczestników bez wyjątku obwiniał za porażkę. Jak będzie wyglądała rozmowa w niedzielę można sobie tylko wyobrazić. Wicemistrzowie świata chyłkiem, ze spuszczonymi głowami opuszczali halę Audentes, w której w tym czasie szalało ze szczęścia kilkuset miejscowych kibiców. - Jest to największy sukces w historii niepodległej Estonii - powiedział trener gospodarzy Avo Keel. - Awansowalśmy po raz pierwszy do finałów mistrzostw Europy, pokonaliśmy tak silny zespół jak Polska. Sięgając głębiej do historii przypomnę, że w 1968 roku Estonia została mistrzem ZSRR, gdzie konkurencja była bardzo silna, a w składzie mistrzów olimpijskich z 1980 roku nasz kraj miał swego przedstawiciela. Avoo Keel zapytany czy wierzył w awans po turnieju w Olsztynie, gdzie Polska nie oddała rywalom seta, odpowiedział szczerze, że nie. - Rozmawiałem z trenerami Czarnogóry i Węgier - powiedział. - Mówiliśmy, że urwanie seta Polsce w Tallinie może dać drużynie, która tego dokona, drugą lokatę. Polska dla naszej trójki jest jak siatkarski kosmos. Estoński szkoleniowiec dodał, że po przegranej Polski z Czarnogórą 2:3 uwierzył, że można wygrać z wicemistrzem świata. - Kazałem swoim zawodnikom zamykać oczy i walić z całej siły na zagrywce - powiedział. - Mocny, odrzucający od siatki serwis, był jedyną receptą na wygranie. Na początku pierwszego seta polscy siatkarze byli momentami rzeczywiście bezradni wobec serwisów gospodarzy. Celował w tym przede wszystkim Raimo Pajusalo. Estończycy prowadzili m.in. 3:1, 8:4 oraz 14:9. Jednak przed drugą przerwą techniczną Michał Winiarski kilkoma mocnymi serwisami przypomniał, że jest graczem mistrza najsilniejszej ligi świata - włoskiej Serie A. Estończycy zaczęli popełniać proste błędy i ich przewaga, tak jak szybko rosła, jeszcze szybciej zaczęła topnieć Polacy doszli rywali na 17:17, a od stanu 20:19 wręcz zdemolowali rywali. Na początku drugiej partii Michał Winiarski ponownie dał pokaz mocnego serwisu. Atakował dalej skutecznie Mariusz Wlazły, który w pierwszym secie zdobył sześć punktów. Polska prowadziła 8:3. Przewaga wzrosła do dziesięciu punktów i ta partia również została pewnie wygrana. W trzeciej czarny scenariusz zaczął się rysować gdy Estonia objęła prowadzenie 21:18. Gospodarze mieli jeszcze przewagę 24:22, ale Polacy wyszli obronną ręką z tej opresji. W nerwowej końcówce jednak lepsi byli podopieczni trenera Avo Keela. W czwartym secie przy drugiej przerwie technicznej Estonia przegrywała 14:16. Ta minimalna przewaga Polaków długo się utrzymywała. Set został rozstrzygnięty gdy od stanu 20:22 Mariusz Wlazły został dwa razy zablokowany. W pierwszych minutach tie breaka wydawało się, że tym, którzy wietrzyli sensację, takie myśli wybił z głowy Mariusz Wlazły. Po jego atomowych serwisach Polska prowadziła 5:1. Po zmianie stron Daniel Pliński zaserwował asa i było 9:4 dla wicemistrzów świata. Prowadzili oni jeszcze 12:7 i ... od tego momentu zdobyli tylko jeden punkt, a rywale osiem. Na pewno podstawą sukcesu Estończyków w tym fragmencie był serwis, o jakim mówił ich trener. Ale czy tylko tym można to niepowodzenie wytłumaczyć? - Przed turniejem nie wierzyłem w zajęcie pierwszego miejsca w tabeli, ale w niedzielę walczyłem już tylko o zwycięstwo - mówił Avo Keel, który co chwila był szarpany za rękaw bluzy od dresu przez estońskich dziennikarzy i kibiców. Wszyscy chcieli koniecznie rozmawiać z jednym z bohaterów niedzielnego popołudnia w Estonii. Raul Lozano i Alojzy Świderek stali z boku i analizowali statystyki. Polska: Piotr Nowakowski (10), Michał Winiarski (18), Daniel Pliński (10), Paweł Zagumny (2), Mariusz Wlazły (25), Krzysztof Gierczyński (12) oraz Krzysztof Ignaczak (libero) oraz Piotr Gruszka (1), Paweł Woicki (0), Łukasz Kadziewicz (2), Marcin Wika (1). Estonia: Raimo Pajusalu (16), Keith Pupart (12), Kert Toobal (6), Kristjan Sikaste (4), Janis Sirelpu (5), Matti Rosenblatt (2) oraz Sten Esna (libero) oraz Argo Meresaar 15), Jaanus Nommsalu (5), Veiko Lamber (0), Ardo Kreek (9).