Oliva to prawdziwy obieżyświat. Grał już w 9 krajach, a na swoim koncie ma tytuły mistrza Libanu, Niemiec czy Chin. W tym sezonie o najwyższe laury zamierza powalczyć z Jastrzębskim Węglem. Mający w ostatnim czasie kłopoty finansowe klub, które wynikają z kiepskich wyników branży górniczej, w tym sezonie znowu zalicza się do najlepszych. Pokazały to trzy ostatnie mecze w PlusLidze, w których jastrzębianie zmierzyli się z medalistami z ostatniego sezonu i zdobyli w tych spotkaniach aż 6 punktów. Najpierw JW po zażartym meczu przegrał z ZAKSĄ 2-3, potem ograł u siebie Resovię 3-1, a w środę wieczorem na swoim boisku Skrę Bełchatów 3-2. - To była w naszym wykonaniu gra zespołowa od początku do końca, a we właściwych momentach potrafiliśmy zaskoczyć rywala. U siebie chcieliśmy wygrać za trzy punkty, ale nie udało się. Skra to jednak czołowy polski zespół, więc jakakolwiek wygrana cieszy. Nasz cel na nowy sezon to pierwsza czwórka. Nie myślimy jednak o tym, co będzie za kilka miesięcy. Skupiamy się na najbliższych czekających nas meczach - tłumaczy Oliva. Pochodzący z Kuby, a mający niemiecki paszport siatkarz jest rewelacją w naszej lidze. Widać to choćby w statystykach. Jest najlepszym przyjmującym, nikt nie może się też z nim równać jeżeli chodzi o zagrywkę. W tym elemencie doświadczony siatkarz przebija wszystkich. Do Polski miał trafić już wcześniej, ale stało się to dopiero teraz. - Grając w Berlinie pracowałem z Markiem Lebedewem. Już wcześniej pytał czy nie chciałbym grać w Polsce. Były jednak kłopoty z budżetem, więc sprawa odwlekła się w czasie. W końcu jednak wszystko dobrze się ułożyło i trafiłem do polskiej ligi, gdzie jest jedna z najsilniejszych lig. Chciałem się sprawdzić i cieszę się, że Jastrzębski Węgiel dał mi szansę - mówi Salvador Hidalgo Oliva. Michał Zichlarz, Jastrzębie-Zdrój