- Początek sezonu był dla nas bardzo trudny. Krytykowany byłem nie tylko ja, ale wszyscy nowi zawodnicy kupieni przez Jastrzębie - powiedział w "Sporcie" Rusek, który przeszedł do mistrzów Polski z Górnika Radlin. - Nie przejmowałem się tym zbytnio, tylko zakasałem rękawy i postanowiłem, że szybko zmażę plamę, którą dałem wspólnie z kolegami. Wydaje mi się, że to się udało, bo końcówka pierwszej rundy była już bardzo dobra w naszym wykonaniu, coś się ruszyło do przodu - podkreślił 21-letni siatkarz. - Latem długo nie było z nami trenera Igora Prielożnego, którego absorbowała reprezentacja Polski. I dlatego gra nam początkowo się nie zazębiała. Przegrywaliśmy z reguły końcówki pierwszych setów, potem spuszczaliśmy głowy, ręce opadały i przeciwnik to bezlitośnie wykorzystywał. Teraz wszystkie tryby zaczynają właściwie funkcjonować. W naszej drużynie nie ma gwiazd, lecz zaczynamy tworzyć zgrany kolektyw, a to w siatkówce bardzo ważne - tłumaczył libero Jastrzębskiego Węgla. W przeciwieństwie do Polskiej Energii Sosnowiec, zawodnicy Jastrzębskiego Węgla nadal mają szansę na awans do kolejnej fazy rozgrywek Ligi Mistrzów. - Wszyscy w klubie jesteśmy przekonani, że awansujemy. Wystarczy wygrać 5 stycznia z Lewskim Sofia i upragniony cel będzie na wyciągnięcie ręki. A wygrana z Hotvolley's Wiedeń da nam gwarancję gry w następnej rundzie - podkreślił rusek. - Raz trener mnie chwali, innym razem muszę wysłuchiwać krytycznych uwag. Ale to normalne. Staram się korzystać ze wskazówek trenera i grać coraz lepiej. Wierzę, że kiedyś uda mi się godnie zastąpić Krzysztofa Wójcika, o którym z takim sentymentem mówią kibice w Jastrzębiu. Nasi kibice są bardzo wymagający, ale mają do tego prawo - zakończył siatkarz.