Piłka nożna jest sportem nr 1 w Polsce, niektóre dyscypliny nie wykorzystały swoich pięciu minut. Siatkówka utrzymuje się jednak w czołówce. Dlaczego?Robert Prygiel: Na pewno pomogło nam w tym i wejście dużych sponsorów, i zainteresowanie ze strony mediów. Dzięki programowi, który powstał kilkanaście lat temu - mam na myśli Szkoły Mistrzostwa Sportowego - "wyprodukowaliśmy" wielu bardzo dobrych siatkarzy. Mamy jako dyscyplina solidny fundament - szkolenie, SMS-y, różnego rodzaju ośrodki. To wszystko wygląda coraz lepiej.Przygodę ze sportem zaczynał pan, gdy koniunktura nie była tak korzystna. Jak można porównać perspektywy rozwojowe siatkówki dziś i wtedy?- To były zupełnie inne czasy. Mamy teraz lepsze warunki do uprawiania tego sportu. Jako przykład mogę podać moje rodzinne miasto Radom, w którym wprowadzamy obecnie specjalny program. Polega on na propagowaniu piłki siatkowej w szkołach podstawowych i gimnazjach. Byłem m.in. w swojej szkole. Kiedyś nie mieściło się w niej nawet boisko. Dzisiaj w większości szkół znajdują się wielkie hale. Jako dzieci graliśmy w siatkówkę na trzepaku, teraz mamy Orliki.Stawia pan pierwsze kroki w karierze trenerskiej. Polska myśl szkoleniowa ma przyszłość?- Byłem we wtorek na konferencji o charakterze kursu trenerskiego. Myślę, że dla mnie - jako początkującego szkoleniowca - jest to swego rodzaju nowość. Wszystkie informacje tam pozyskane są bezcenne. Do tej pory znajdowałem się bowiem po tej drugiej stronie, byłem zawodnikiem. Z tego względu wiem, jak siatkarze chcą być traktowani przez swoich trenerów. Wielu rzeczy trzeba się po prostu nauczyć, ale wydaje mi się, że praktyka zawodnicza może w tym dodatkowo pomóc.Jak ocenia pan zaplecze siatkówki w Polsce?- Mamy naprawdę wielu młodych trenerów, m.in. siatkarzy, którzy już zakończyli swoje kariery. Z kolei w kształtowaniu zawodników pomagają nam różne akademie. Chętni są, to cieszy.Program ministerstwa i związku dotyczący wychowywania młodych talentów to dobry pomysł?- Czas pokaże, ale myślę, że tak. Najgorsza jest bierność. Wszystko, co się robi, należy zaliczyć na plus. Z rozwojem każdej dyscypliny wiążą się duże nakłady finansowe. Sprzęt, ludzie - to kosztuje. Dzięki takiemu projektowi wszystko będzie na wyższym poziomie niż dotychczas.Brak sukcesu w Londynie nie wpłynie negatywnie na zainteresowanie siatkówką?- Chłopcom nie wyszła co prawda najważniejsza impreza czterolecia, ale to nadal tylko jeden turniej. Wśród gier zespołowych w Polsce nie ma drugiej takiej, w której osiągalibyśmy tak dobre rezultaty. Medale, które zdobywamy, nakręcają popyt na siatkówkę.Wiąże się to też z sukcesem ligi.- W europejskich pucharach w zeszłym sezonie występowało wiele drużyn z PlusLigi. W Pucharze Challenge mieliśmy nawet polski finał. Wszystko to świadczy o wartości tych rozgrywek.Był pan pierwszym polskim siatkarzem, który wyjechał do Superligi. Czy wschód to nadal dobry kierunek? W Rosji zobaczymy w tym roku m.in. Bartosza Kurka.- Moim zdaniem w tej chwili jest tam najsilniejsza liga na świecie. Drużyny stać na najlepszych zawodników. Ich potencjał jest naprawdę ogromny. Z graczy ligi rosyjskiej można by śmiało stworzyć trzy silne reprezentacje. Myślę, że Bartek wiele zyska na tym wyjeździe.Utarło się, że polscy kibice są w stanie wybaczyć swoim ulubieńcom absolutnie wszystko. Oznacza to, że nie musimy bać się o przyszłość siatkówki?- Teoretycznie tak, ale im więcej osiągniemy, tym więcej fanów i sponsorów do siebie przyciągniemy. Sukces jest zawsze argumentem przemawiającym na korzyść danej dyscypliny.Rozmawiała Joanna Seliga