Prygiel już blisko dwa lata gra w Rosji i nie ma powodów do narzekań. Zarabia ponad 100 tysięcy dolarów za sezon i jest podstawowym zawodnikiem swojego zespołu. Do pełni szczęścia brakuje tylko powołania do reprezentacji Polski, jednak w 22-osobowej kadrze na Ligę Światową 2005 próżno szukać jego nazwiska. - Niczego nie żałuję. Jest mi tu naprawdę jak u Pana Boga za piecem. Proszę - przez te dwa lata nawet się nie przeziębiłem, nie mówiąc już o kontuzji. Nie opuściłem żadnego treningu. Szkoleniowcy śmieją się, że jestem twardy jak syberyjski niedźwiedź - powiedział Prygiel na łamach "Przeglądu Sportowego". Gazprom Surgut w którym oprócz Prygla występuję także Łukasz Kadziewicz, czeka w ćwierćfinale play off ciężka przeprawa. Gazprom zmierzy się z jednym z najlepszych rosyjskich zespołów Lokomotiwem Biełgorod. - To jednocześnie najlepsza drużyna w Europie. Na początku rozgrywek, gdy drużynę prowadził Zoran Gajić, mieli trochę problemów. Ale od dwóch miesięcy, pod okiem nowego szkoleniowca prezentują się już znakomicie. Jeśli uda nam się nawiązać z nimi walkę, będzie wspaniale. Możemy sprawić niespodziankę, szczególnie w naszej hali - ocenił siatkarz. Prygiel znakomicie prezentuje się w obecnym sezonie i nic dziwnego, że działacze najlepszych klubów chętnie widzieliby go w swoich zespołach. - Nie wykluczam tego, że po zakończeniu sezonu zmienię drużynę. Tu zmiany barw klubowych wewnątrz ligi przebiegają na podobnej zasadzie jak w Polsce, nie ma więc specjalnych kłopotów. Ale na razie nigdzie się nie wybieram. Dobrze mi w Surgucie. Przyzwyczaiłem się do klubu i miasta - dodał. Prygiel przyznał, że pojawiły się oferty o najmocniejszych rosyjskich klubów. - Wspominał mi o tym menedżer Andrzej Grzyb. Ale te klubu proponują porównywalne pieniądze. Pozostaje kwestia tego, że z tymi zespołami mógłbym grać w europejskich pucharach. Jednak mam nadzieję, że z Gazpromem też awansujemy do pierwszej piątki w lidze. Tyle zespołów reprezentuje Rosję w pucharach - zakończył Prygiel.