W piątek w poznańskiej "Arenie" rozpocznie się turniej finałowy z udziałem ośmiu zespołów Polskiej Ligi Siatkówki. Prezes PLS Artur Popko nie ma wątpliwości, że turniej finałowy Pucharu Polski będzie prawdziwym rarytasem dla kibiców siatkówki. "To jest wyjątkowy turniej. W jednym miejscu będzie można zobaczyć aż osiem najlepszych zespołów ligowych. Przez trzy dni Poznań będzie stolicą męskiej siatkówki" - podkreślił Popko podczas konferencji prasowej. Dodał, że formuła finałowego turnieju PP może zostać zmieniona w następnych latach. "W przyszłym sezonie będziemy wolni od wszelkiego różnego rodzaju kwalifikacji z udziałem reprezentacji. Będzie więcej terminów. Nie wykluczamy, że wrócimy do formuły turnieju finałowego z udziałem czterech zespołów, a we wcześniejszej fazie rozgrywane będą mecze systemem "mecz i rewanż". Ale na razie niczego nie przesądzamy" - dodał. Jak poinformował szef PLS, zdobywca Pucharu Polski otrzyma premie w wysokości ponad 100 tysięcy złotych. Znacznie mniejsza kwota przypadnie finaliście. "Przygotowaliśmy również nagrody indywidualne - MVP turnieju otrzyma 10 tysięcy złotych, a pozostali wyróżnieni zawodnicy - po pięć tysięcy" - wyjaśnił Popko. Jednym z faworytów jest zespół PGE Skra Bełchatów, który triumfował w ostatnich trzech latach. Prezes mistrzów Polski, Konrad Piechocki nie ukrywa, że zdobycie Pucharu Polski, to jeden z celów jakie postawiono przed drużyną. "Mamy szanse zapisać się w historii męskiej siatkówki, bowiem żadnej z drużyn dotychczas nie udało się zdobyć pucharu cztery razy z rzędu" - powiedział Piechocki. Prezes Skry dodał, że turniej finałowy jest dla niego dość nietypowy. "Z wszystkich naszych celów, jakie mamy do zdobycia w tym roku, turniej o Puchar Polski wydaje się być najbardziej loteryjny. Tutaj trzeba zagrać trzy dobre spotkania w ciągu trzech dni i nie można pozwolić sobie na chwilę słabości" - podkreślił. Z opinią Piechockiego nie do końca zgodził się Radosław Panas, szkoleniowiec innego z faworytów - drużyny Wkręt-Met Domex AZS Częstochowa. "Nie powiedziałbym, że będzie to turniej loteryjny, tylko sprawiedliwy. Wygra po prostu najlepszy zespół, który będzie dysponował odpowiednio długą ławką rezerwowych" - stwierdził. Inne cele przyświecają zespołom, które w lidze walczyły o zakwalifikowanie się do rundy play off. Prezes Płomienia Sosnowiec, Paweł Kaczmarczyk cieszy się, że jego zespół znalazł się w gronie finalistów. "Przyjechaliśmy rozegrać dobre zawody. Serce mówi mi, że możemy je wygrać, ale rozsądek podpowiada, że będzie to ktoś inny. Mija 30 rocznica zdobycia przez Płomień Pucharu Europy i choć na razie nie grozi nam powtórzenie tego wyczynu, to utrzymanie się w lidze traktujemy jako duży sukces" - podkreślił prezes sosnowieckiego klubu. W podobnym tonie wypowiadał się trener Jadaru Radom, Wojciech Stępień. "Przyjechaliśmy podbudowani dwoma dobrymi meczami w pierwszej rundzie play off, szkoda tylko, że oba minimalnie przegraliśmy (Jadar przegrał w Częstochowie dwukrotnie 2:3 - przyp.red.). Każdy wygrany mecz w Poznaniu będzie dla nas sukcesem" - zapowiedział Stępień. Kibice mogą jeszcze kupować bilety na każdy dzień turnieju. Organizatorzy na trzydniowe zawody przygotowali ok. 12 tysięcy wejściówek. Program turnieju finałowego PP siatkarzy: ćwierćfinały - 7 marca (piątek): mecz nr 43: PGE Skra Bełchatów - ZAK SA Kędzierzyn Koźle (13.00) mecz nr 44: Jastrzębski Węgiel - Asseco Resovia (15.30) mecz nr 45: Mlekpol AZS Olsztyn - Jadar Sport SA Radom (18.00) mecz nr 46: Płomień Sosnowiec - Wkręt-Met Domex AZS Częstochowa (20.30) półfinały - 8 marca (sobota): mecz nr 47: zwycięzca meczu nr 43 - zwycięzca meczu nr 44 (15.00) mecz nr 48: zwycięzca meczu nr 45 - zwycięzca meczu nr 46 (18.00) finał - 9 marca (niedziela): zwycięzca meczu nr 47 - zwycięzca meczu nr 48 (15.00).