Na pierwszej przerwie technicznej gospodarze prowadzili 8:5. Potem bełchatowianie "odskoczyli" nawet na 12:8, ale następnie cztery punkty z rzędu zdobyli przyjezdni i Miguel Falasca wziął czas. Pomogło na tyle, że trwała walka punkt za punkt. Po sprytnym ataku Facundo Contego i skutecznym zbiciu z przechodzącej piłki Mariusza Marcyniaka gospodarze objęli dwupunktowe prowadzenie, a po asie serwisowym Argentyńczyka zrobiło się 23:20. Ostatecznie PGE Skra wygrała pierwszego seta 25:23. W drugiej partii żaden z zespołów nie był w stanie zdobyć większej przewagi. Na pierwszą przerwę techniczną gospodarze schodzili prowadząc 8:7, a na drugiej lepszy jednym punktem był już Knack. Po wznowieniu został zablokowany Mariusz Wlazły i trener Falasca natychmiast poprosił o przerwę. Na szczęście błędy popełniali też rywale. Hendrik Tuerlinckx dotknął siatki, a po ataku Pietera Coolmana z krótkiej Wlazły zdążył podłożyć ręce i piłka przeleciała na drugą stronę trafiając w boisko. W kolejnej akcji Marcyniak zablokował Matthijsa Verhannemana i bełchatowianie prowadzili 21:19. Belgowie walczyli jednak do końca. Sami potrafili wyjść na prowadzenie (23:22), a po zepsutej zagrywce Contego mieli nawet piłkę setową. Przy serwisie pomylił się jednak również Verhanneman i zrobił się remis po 24. Następnie skutecznie zaatakowali Tuerlinckx i Wlazły, choć rywale protestowali, że Polak zagrał na aut (w Lidze Mistrzów nie ma sprawdzenia), ale sędziowie nie zmienili decyzji. Potem Verhanneman nie przyjął serwisu w wykonaniu Wlazłego, a Karol Kłos popisał się skutecznym blokiem i PGE Skra wygrała seta 27:25. Trzecią partię fantastycznie rozpoczęli gospodarze. Prowadzili 3:0, 6:2, a siatkarze na przerwę techniczna schodzili przy stanie 8:3. Podopieczni Falaski w miarę spokojnie utrzymywali przewagę (na drugiej przerwie technicznej było 16:10). Skutecznie ze środka atakował Kłos, wspomagali go także Conte, Wlazły czy Michał Winiarski i bełchatowianie wygrali seta 25:18, a cały mecz 3:0. "Było dużo naszych błędów, ale najważniejsze są trzy punkty. Styl nie jest najważniejszy, ale skuteczność" - powiedział na antenie Polsatu Sport Wlazły. W kolejnej kolejce zespoły te spotkają się 15 grudnia w Belgii. PGE Skra Bełchatów - Knack Roeselare 3:0 (25:23, 27:25, 25:18) PGE Skra Bełchatów: Mariusz Wlazły, Mariusz Marcyniak, Karol Klos, Facundo Conte, Nicolas Uriarte, Michał Winiarski, Kacper Piechocki (libero) oraz Nicolas Marechal, Marcel Gromadowski. Knack Roeselare: Angel Trinidad, Hendrik Tuerlinckx, Joppe Paulides, Pieter Coolman, Matthijs Verhanneman, Ruben van Hirtum, Stijn Dejonckhere (libero) oraz Leonis Dedeyne, Arno van de Velde, Stijn d'Hulst. Po meczu powiedzieli: Mariusz Wlazły (kapitan PGE Skry Bełchatów): - Z drużyną z Belgii zawsze się ciężko gra. Od kilku lat są w Lidze Mistrzów i bardzo późno z niej odpadają. To niewdzięczna drużyna, więc trzeba być na 100 procent przygotowanym do spotkania z nimi. Jak dzisiaj widzieliśmy, nie wystarczały trzy, cztery punkty prowadzenia. Mimo takiej przewagi w dwóch pierwszych setach były dosyć nerwowe końcówki. W rewanżu trzeba to mieć w pamięci i jeszcze bardziej się skoncentrować. Każdy z nas zdaje sobie sprawę, że przegrywając jeden czy dwa sety można stracić dobrą pozycję w grupie. Mamy więc świadomość, że ten wynik niczego nam jeszcze nie gwarantuje, ale dzisiaj cieszymy się z tego zwycięstwa. Karol Kłos (środkowy PGE Skry Bełchatów): - Przy naszej porażce z Włochami w poprzedniej kolejce mecze z Roeselare są bardzo ważne. Bardzo chcieliśmy dzisiaj wygrać i cieszymy się, że zrobiliśmy to bez straty seta. Nie było to proste, bo nasze ostatnie mecze nie są łatwe. Walczymy w nich trochę bardziej sami ze sobą niż z przeciwnikiem. Gdzieś tam pojawiają się jakieś błędy, które trzeba wykluczyć, żeby nasza gra nabrała rozpędu i była bardziej dynamiczna. Dzisiaj było u nas m.in. bardzo dużo popsutych zagrywek. Sam mnóstwo zepsułem. Próbuję, szukam czegoś nowego, ale na razie nie znalazłem. Generalnie był to trochę dziwny mecz. W dwóch pierwszych setach prowadziliśmy, a oni nas dochodzili, bo niepotrzebnie traciliśmy serię punktów, co ostatnio często nam się przytrafia. Być może im więcej myślimy o tym, by takiej serii uniknąć, tym częściej tracimy te punkty i później musimy się bić na przewagi. Ostatnie nasze mecze tak właśnie wyglądają.