W meczu o 1. miejsce w turnieju podopieczne Jerzego Matlaka przegrały z Turcją 1:3. - Nie udało się mocnym akcentem zakończyć turnieju. Najważniejsze jednak, że cel został osiągnięty - wywalczyłyśmy awans do mistrzostw świata - powiedziała INTERIA.PL przyjmująca polskiej reprezentacji Aleksandra Jagieło. Polkom w konfrontacji z Turcją z dużym trudem przychodziło zdobywanie punktów. Rzadko zdarzało się, że pierwsza akcja biało-czerwonych zakończyła się zdobyciem punktu. Ataki Joanny Kaczor, Anny Barańskiej czy Aleksandry Jagieło były często podbijane przez siatkarki znad Bosforu. - Turczynki grały bardzo dobrze w obronie. Znakomicie też serwowały. Ich zagrywka sprawiała nam kłopoty, przez co rywalki miały ułatwione zadanie. Ciężko było zmieścić atak w puste pole - oceniła 29-letnia siatkarka. Porażka w dwóch pierwszych setach nie podłamała Polek. Trzecią partię gospodynie rozstrzygnęły na swoją korzyść, a w czwartej biało-czerwonym niewiele zabrakło, żeby doprowadzić do tie breaka. - Fajne jest to, że po dwóch przegranych setach potrafiłyśmy wyjść z szatni i podniosłyśmy rękawice. Szkoda czwartej partii przegranej na przewagi. Na pewno moja zepsuta zagrywka przyczyniła się do tego. Powtórzyły się też nasze mankamenty z wcześniejszej fazy meczu czyli problemy z przyjęciem i skończeniem ataku - podkreśliła Ola Jagieło. Wynik meczu z Turcją nie miał wpływu na kwestię awansu do światowego czempionatu. Oba zespoły już w sobotę zapewniły sobie kwalifikację, ale nie było mowy o świętowaniu. - Czekał nas jeszcze jeden mecz. Przecież przychodzą kibice, którzy chcą zobaczyć fajne widowisko, a po świętowaniu mogłoby być z tym różnie - stwierdziła z uśmiechem zawodniczka mistrzyń Polski Muszynianki Fakro. Hala Podpromie nie była wypełniona po brzegi podczas żadnego z sześciu spotkań. W przeciwieństwie do występów siatkarzy, na meczach których hale pękają w szwach. - Myślę, że to jest normalne. W każdej dyscyplinie, sport w męskim wydaniu jest bardziej popularny i kibiców jest więcej. Na pewno cena biletów była też trochę odstraszająca. Ja i tak jestem mile zaskoczona. Przyszło nas oglądać wielu kibiców, którzy spisali się świetnie. Grać przy takiej publiczności to wielka frajda. Niejednokrotnie aż ciarki przebiegały po plecach. Mam nadzieję, że tak będzie nadal i tych kibiców będzie tylko przybywać, bo naprawdę gra się super - wyznała Ola Jagieło. Teraz polskie siatkarki będą miały chwilę oddechu. Czasu na odpoczynek jednak nie będzie zbyt wiele, bo wkrótce biało-czerwone zaczynają rywalizację w World Grand Prix, odpowiedniku męskiej Ligi Światowej. - Już w sobotę spotykamy się w Kielcach i będziemy się przygotowywać do pierwszego turnieju WGP - zaznaczyła Ola Jagieło. Zawody w Kielcach potrwają od 31 lipca do 2 sierpnia. W hali Legionów Polki zmierzą się kolejno z Tajlandią, Holandią i Japonią. Kolejny turniej Polki rozegrają w chińskim Makau (7-9.08), a ich rywalkami będą Chinki, Brazylijki i Tajki. Na zakończenie fazy grupowej WGP biało-czerwone czeka wyjazd do Hong Kongu (14-16 sierpień), gdzie będą rywalizować z reprezentacjami Chin, Holandii i Dominikany. W turnieju finałowym, który odbędzie się w Tokio zagra Japonia i pięć najlepszych drużyn z fazy grupowej. Robert Kopeć, Paweł Pieprzyca; Rzeszów CZYTAJ TAKŻE: Polki nie sprostały Turcji Woźniakowska: Szwankowało przyjęcie