- Pierwszy set meczu z Azerkami nam nie wyszedł. Nie skończyłyśmy kilku piłek w ataku, chyba trochę ręka zadrżała. Ale caly czas wierzyłyśmy w zwycięstwo - powiedziała w "Przeglądzie Sportowym" Joanna Mirek. - Turniej w Warnie był sprawdzianem tej reprezentacji, którą mamy teraz. Udowodniłyśmy wszystkim, że jesteśmy wartościowym zespołem, potrafimy wygrywać ważne mecze. Utarłyśmy nosa tym, którzy w nas wątpili - podkreśliła przyjmująca polskiej reprezentacji. - W Bułgarii widać było, że w pierwszych meczach, kiedy przegrywałyśmy tie breaki, zabrakło nam trochę wiary w siebie. Do tej pory, kiedy były ciężkie chwile, większość piłek wystawiało się do Gosi Glinki, a ona kończyła. Same miałyśmy momenty zwątpienia, gdy odeszła i zabrakło także trenera Andrzeja Niemczyka. Jednak przez trzy ostatnie lata on wpoił nam wiarę w to, że jesteśmy naprawdę dobre, kiedy gramy zespołowo. Z czasem wykreuje się nowa gwiazda. Chyba już widać, kto nią będzie. Mam na myśli Anię Podolec. Gdyby nie jej operacja dwa lata temu, już dawno byłaby zawodniczką na miarę liderki naszej reprezentacji. Nabierze jeszcze odwagi, pewności siebie. Stać ją na bardzo dużo - podkreśliła Joanna Mirek.