- W jakim stylu, Pana zdaniem, nasz zespół wywalczył ten awans? - Wygraliśmy z jednym z groźniejszych zespołów, jakim niewątpliwie jest Bułgaria. Oczywiście gra pozostawiała wiele do życzenia, ale zwycięzców się nie sądzi i nie doszukuje w ich grze błędów. Są oczywiście szkoleniowe historie, które trzeba będzie usunąć lub poprawić. Dużo trzeba popracować nad zagrywką, nad przyjęciem. Krzysiek Ignaczak to za mało, żeby osiągać te najwyższe cele. Ważne, że momentami potrafimy grać dobrą siatkówkę. - Trener Lozano pracuje z tym zespołem trzy miesiące. Dostrzega Pan zmiany w grze czy nastawieniu mentalnym zawodników? - Największa zmiana to właśnie psychiczne podejście zawodników do treningów, do meczów. Jeśli chodzi o samą grę to nie ma jeszcze jakichś zauważalnych zmian. Pracują nad różnymi elementami. Doskonale widać to na treningach, ale jeszcze nie przekłada się to na wyjątkową skuteczność, czy też na wybitnie ładną dla oka grę. Najważniejsze, że jest skuteczna. To nie ulega wątpliwości i mam nadzieję, że z tygodnia na tydzień, z miesiąca na miesiąc, ta praca przyniesie efekty. Cudowni kibice, atmosfera, gra, wiara w zawodników, to są te rzeczy, które były i są nierozłączne jeśli chodzi o reprezentację. - Po niepowodzeniu w Belgradzie, taki sukces chyba zmobilizuje zawodników do jeszcze bardziej wytężonej pracy. - Dokładnie tak. Ten turniej sprawi, że Belgrad pójdzie w zapomnienie. Robert Kopeć, Rafał Dybiński; Rzeszów