Matlak po raz drugi będzie trenerem kobiecej reprezentacji, Wcześniej prowadził ją w latach 1984-85. Polski Związek Piłki Siatkowej postanowił selekcjonera siatkarek wybrać nie w konkursie, jak w przypadku męskiej kadry, ale na zasadzie rozmów kwalifikacyjnych. Kontrkandydatem Jerzego Matlaka był Alojzy Świderek, pracujący do niedawna u boku Raula Lozano. Nowy selekcjoner "Złotek" wielokrotnie krytykował sposób wyboru trenera i był przekonany, że jest na straconej pozycji. - Początkowo to wyglądało tak, że związek ma już swoja koncepcję, trener został wybrany, a mnie dołączono na doczepkę. Zresztą wielokrotnie dawałem temu wyraz. Dopiero gdy media i środowisko siatkarskie zaczęły się dziwić, dlaczego ja akurat miałbym przegrać ze Świderkiem, sytuacja zaczęła się zmieniać. I trochę na przekór pierwotnym ustaleniom stało się tak jak się stało - powiedział Matlak. 64-letni Matlak jest niezwykle doświadczonym i jednym z najbardziej utytułowanych polskich trenerów. Ma w dorobku 18 medali mistrzostw Polski. Sam często podkreśla swoje sukcesy i otwarcie mówi, że doskonale zna się na swojej pracy. - Ja w swoim zawodzie mogę być zarozumiały, bo mam cały czas sukcesy, a nie każdemu to się udaje. Pracuję w tym zawodzie prawie 35 lat. Od 25 niemal co roku zdobywam medale. Sukcesy osiągałem również w trudnych warunkach. Więc chyba mam talent do tej pracy - przyznał nieskromnie następca Marco Bonitty. Szkoleniowiec wkrótce przystąpi do budowy sztabu szkoleniowego, w którym znajdzie się dwóch asystentów. Nie chce jeszcze ujawnić nazwisk najbliższych współpracowników. - Oczywiście, że mam w głowie jakieś pomysły, ale przede wszystkim nie chcę aby ci ludzie o tym, że mają pracować w kadrze, dowiedzieli się z mediów. Ważne jest przede wszystkim to, na jakich zasadach ci szkoleniowcy będą zatrudnieni w reprezentacji. Czy będą etatowymi trenerami przez cały rok, czy wynagrodzenie będą otrzymywać tylko w okresie reprezentacyjnym. Do tego dochodzi kwestia możliwości łączenia z pracą w klubie - wyjaśnił Matlak. Największym kłopotem nowego selekcjonera będzie znalezienie następczyń Małgorzaty Glinki i Doroty Świeniewicz. Glinka spodziewa się dziecka, a Świeniewicz na razie zawiesiła swoją karierę. - Jeszcze kilka tygodni temu rozważaliśmy, czy może w reprezentacji zagrają jeszcze Gośka Glinka i Dorota Świeniewicz. Dziś wiadomo, że na pewno nie. I jest spory dylemat jak je zastąpić. Nie jest tajemnicą, że właśnie pozycja przyjmującej jest tutaj newralgiczna. Gra naszej reprezentacji przez ostatnie lata opierała się na Glince i Świeniewicz, a wcześniej jeszcze na Gosi Niemczyk. Z dnia na dzień trudno zastąpić takie zawodniczki. Trzeba zrobić wszystko by te następczynie znalazły się jak najszybciej. W tej chwili nie mamy wielkich gwiazd, więc zastąpić je będzie musiał cały zespół. Matlak ma nadzieję, że zawodniczki nie będą odmawiać gry w kadrze i nie dojdzie do sytuacji, w które związek będzie musiał interweniować. - Przez lata uważałem, że zawodniczki, jeśli nadają się do reprezentacji, to powinny w niej grać. Tylko, że grały wówczas za państwowe pieniądze, można więc było od nich tego wymagać. Dziś się czasy zmieniły, kluby są teraz samodzielne, demokratyczne. Ja mam jednak nadzieję, że nie będę wymuszał na zawodniczkach, by grały w reprezentacji, jeśli tego nie będą chciały. To do niczego dobrego nie prowadzi. A kto będzie grał w kadrze to sprawa otwarta. Są siatkarki, które kiedyś grały w reprezentacji, a potem z różnych względów ich zabrakło. Pytanie, czy będą miały wolę powrotu do kadry - zastanawiał się. Do końca obecnego sezonu Matlak będzie pełnił obowiązki pierwszego trenera w Farmutilu, choć przyznał, że na mecze będzie musiał patrzeć też z perspektywy selekcjonera kadry. - Jeśli przyjdzie mi grać z drużynami z górnej półki, to muszę zdawać sobie sprawę, że po drugiej stronie siatki grają też moje dziewczyny, z którym wkrótce będę współpracował. PZPS nie zgadza się aby nowi trenerzy reprezentacji, po zakończeniu obecnego sezonu, dalej pracowali w swoich klubach. Matlak natomiast chce nadal pomagać pilskim siatkarkom. - Zgadzam się, że praca trenera reprezentacji trwa przez cały rok. Ale wraz z końcem września ta czynna praca ustaje, zostają praktycznie tylko obserwacje i ewentualnie sprawy organizacyjne. Fizycznie nie jestem jednak na sali. Uważam, że można połączyć pracę w reprezentacji i klubie, jak się to mądrze poukłada. Jak pierwszy raz byłem trenerem kadry, również mi zabroniono prowadzenia drużyny klubowej, a wówczas pracowałem w ŁKS-ie Łódź. Nie siedziałem na ławce trenerskiej, ale z klubem dalej współpracowałem. Nikt mi teraz jednak nie zabronił pomagania czy koordynowania pracy w klubie. Nie będę mógł jednak prowadzić drużyny w trakcie meczu - wyjaśnił.