- Nie chciałbym na nikogo zwalać, ani na siebie, ani na kolegów. Miałem trudne piłki, które zepsułem. Trener ściągnął mnie z boiska i wpuścił Grześka Szymańskiego, który zagrał rewelacyjnie. Jestem pełen podziwu dla niego. - Pogoń od stanu 0:2 była w waszym wykonaniu imponująca. Doprowadziliście do remisu 2:2, ale nie udało się odnieść zwycięstwa. - Zabrakło paru piłek w końcówce, ale naprawdę bardzo to wszystko fajnie wyglądało z boku. My cały czas kibicowaliśmy w "kwadracie" (miejsce dla zawodników rezerwowych - przyp. red.). Byliśmy cały czas z drużyną. Robiliśmy wszystko, żeby pomóc kolegom w wygraniu tego meczu. Jedna, dwie piłki zaważyły na tym, że przegraliśmy tie-breaka. Szkoda, ale myślę, że mecz mógł się podobać i stał na dobrym poziomie. - Niedawno mówiłeś, że masz rozregulowany celownik, jeśli chodzi o zagrywkę. Turniej rzeszowski pokazał, że wracasz do swoje normalnej dyspozycji w tym elemencie. - Podjąłem indywidualną decyzję, że nic nie będę zmieniał w swojej zagrywce. Na razie powoli wracam do tego serwisu, jaki prezentowałem choćby na początku rozgrywek Ligi Światowej. To nie jest jednak takie proste i nie od razu będzie wszystko wychodzić tak, jakbym sobie tego życzył. Trzeba przejść etap lekkiej zagrywki, później ją stopniowo wzmacniać. - Finał Ligi Światowej, awans do mistrzostw świata, to jak na debiutanta w dorosłej reprezentacji wspaniałe sukcesy... - Powiem szczerze, że nie spodziewałem się, że w ogóle będę grał. To dla mnie coś niesamowitego. Bardzo się cieszę, że mam szansę gry. Na pewno w każdym ze spotkań nabieram doświadczenia. Jak wygrywamy, wiele piłek kończę... Na zagrywce też jest wszystko w porządku - to są powody do ogromnej satysfakcji. Ale są też takie mecze, które dają mi w kość, i które dają mi wiele do myślenia. Po takich spotkaniach staram się wyciągać wnioski i próbuję eliminować błędy, które popełniałem. Każdy mecz mi pomaga i mam nadzieję, że to wszystko zaprocentuje w przyszłości. Paweł Papke chyba musi zaczynać obawiać się konkurencji... - Ja nie chciałbym z nikim konkurować. Nie należę do typu ludzi, który z kimś rywalizuje. Wyznaję taką zasadę, że jest drużyna i drużyna wygrywa. Nie jeden czy dwóch zawodników, tylko cały zespół. Na przykład: mam słabszy dzień, a kolega prezentuje się lepiej, więc dlaczego to ja mam być w składzie? Liczy się cały zespół. Razem odnosimy sukcesy i razem przegrywamy. Dlatego sądzę, że nie ma większego znaczenia, czy ja będę grał, czy Grzesiek Szymański ,czy Paweł Papke. Z drugiej strony można spojrzeć na to w ten sposób, że jeśli nie będę się ogrywał, będę słabszy, po prostu moja kariera stanie w miejscu. Ale taki jest sport. Czy czujesz duże zmęczenie po trzech miesiącach pracy z trenerem Raulem Lozano? - Jest zmęczenie, ale organizm się troszeczkę przyzwyczaja do wysiłku, do ciężkiej pracy. Wolne na pewno się przyda. Przede wszystkim psychika odpocznie. Musimy nabrać chęci do gry. Nie mówię, że nam jej brakuje, ale te kilka dni wolnego sprawi, że będziemy mieć frajdę z tego, co robimy. Jak ktoś praktycznie gra cały rok bez przerwy, to można poczuć znużenie siatkówką. Trener Lozano mówił, że w czasie tych kilku dni odpoczynku każdy z Was dostanie "zadanie domowe". Jakie jest Twoje? - Przede wszystkim mamy utrzymać to, co już zostało wypracowane. Chodzi głównie o kondycję i siłę. Na pewno będziemy musieli odwiedzać siłownię. Szczegóły trener ma nam jeszcze przekazać. A gdzie spędzisz miniwakacje? Masz już jakieś plany? - Na pewno w odosobnieniu. Chciałbym wykorzystać ten czas maksymalnie, głównie dlatego, ze są to bardzo krótkie wakacje. Rozmawiali: Robert Kopeć i Rafał Dybiński