Raul Lozano zadedykował sukces wspaniałym polskim kibicom i - jak zawsze - śp. Arkowi Gołasiowi. - Chylę czoło przed moim zespołem. Chyba nigdy wcześniej chłopcy nie byli tak zdeterminowani, pobudzeni i zjednoczeni. Żaden wcześniejszy awans nie należał nam się tak bardzo jak ten - chwalił siatkarzy Lozano, który ostatnio był pod dużą presją. - To straszne, że są w Polsce ludzie, którzy cieszą się wtedy, gdy ich reprezentacja przegrywa. Nie ma sensu wymieniać ich z nazwiska, ale polują na mnie, a przez to życzą źle polskiej siatkówce. Na szczęście to bardzo nieliczna grupka - dodał. - Byłem jak chirurg, który jest w trakcie bardzo ważnej operacji, a ktoś mu ciągle przeszkadza. Wchodzą do sali operacyjnej, krzyczą, szarpią i grożą, że jak się operacja nie powiedzie, to już po nim. I jak tu pracować? Zapytany o to, w jaki sposób uczcił sukces, odparł szczerze: - O to, abym miał czym zwilżyć gardło, zadbali Zagumny, Kadziewicz i Ignaczak. Oni mnie obsługiwali (śmiech). Spróbowałem wszystkiego po trochu. Porto, szampan, wódka z red bullem, whisky... Oczywiście, w rozsądnych ilościach. Sukces to sukces, impreza chłopakom się należała.