To był drugi występ zespołu trenera Lorenzo Bernardiego w turnieju finałowym LM. Trzy lata wcześniej we włoskim Bolzano jastrzębianie przegrali oba mecze - najpierw z Trentino BetClic 0:3, a w meczu o trzecie miejsce z Dynamem Moskwa 1:3. Z tamtej ekipy pozostał jedynie włoski szkoleniowiec. Teraz w Ankarze ulegli gospodarzowi imprezy Halkbankowi 0:3, ale w pojedynku o brąz pokonali rosyjski Zenit Kazań 3:1. "Zrobiliśmy postęp pod każdym względem - sportowym, organizacyjnym, marketingowym. Jesteśmy w zupełnie innym miejscu" - zauważył prezes. Podobnego zdania byli kibice, którzy w sile 150 dopingowali drużynę w Turcji. Wspominali, że w 2009 jechali do Izmiru na Final Four Challenge Cup autokarem. 41 godzin tam i 38 z powrotem. Wtedy w finale musieli uznać wyższość Arkasu Spor Izmir 2:3. Do Ankary zabrał ich z Katowic czarterowy samolot. Na miejscu musieli się wykazać zdolnościami negocjacyjnymi i przekonać tureckich policjantów, by pozwolili im wnieść do hali bębny. Ostatecznie wszystkie przywiezione w luku samolotu akcesoria znalazły się na trybunach. W niedzielny wieczór sympatycy klubu cieszyli się też z nagród indywidualnych swoich ulubieńców. Atakujący Michał Łasko dostał nagrodę dla najlepiej punktującego zawodów, a jego klubowego kolegę Damiana Wojtaszka wybrano najlepszym libero imprezy. Lorenzo Bernardi (pracujący w klubie od grudnia 2010) promieniał z dumy przypominając, że na jego zespół nikt przed startem LM nie stawiał, a w Final Four jastrzębianie rywalizowali z klubami o zdecydowanie większych budżetach. Jastrzębianie w tej edycji LM przegrali dwa z 12 meczów. Oba z Halbankiem w Ankarze (pierwszy w trakcie gier grupowych). "Zrealizowaliśmy jedno marzenie. Mamy kolejne - zdobycie w tym sezonie mistrzostwa Polski. Wierzę, że to też nam się uda" - mówił prezes Grodecki, dziękując podczas nocnego powrotu z Ankary kibicom za wsparcie.