Pilanki już w poniedziałek wczesnym rankiem udały się w długą podróż przez Warszawę i Rzym do Perugii. Szkoleniowiec wicemistrzyń Polski Jerzy Matlak zdaje sobie sprawę, że jego podopiecznym przyjdzie stawić czołowa niezwykle utytułowanym przeciwniczkom. "Patrząc na nazwiska to bardzo mocny zespół. Chinka Yang Hao, holenderska rozgrywająca Kim Stealens, Amerykanka Kim Willoughby czy była reprezentantka Włoch Elisa Togut. Naprawdę dużo dobrych zawodniczek, natomiast jak na razie nie grają zbyt oszałamiająco w lidze. W czterech meczach zdobyły tylko jeden punkt" - powiedział PAP Matlak. "Przeglądając kasety, trudno cokolwiek powiedzieć na temat gry Perugii. Raz grają bardzo dobrze, raz bardzo źle. Nie wiadomo na co my trafimy" - dodał trener Farmutilu. Pilanki na razie w lidze grają przeciętnie. O ile porażka w Muszynie 2:3 wstydu nie przynosi, tak przegrany mecz w Białymstoku na inaugurację rozgrywek uznano za sporą niespodziankę. "Tak do końca nie wiem czego mogę oczekiwać, ale myślę, że kiedyś to ta nasza gra musi w końcu zacząć funkcjonować. Przypomnę przed rokiem jechaliśmy do Jesi, skazani na pożarcie, a wygraliśmy mecz 3:0. Ważne, żeby nie był to dla nas zmarnowany wyjazd" - podsumował Matlak. Oprócz Perugii rywalkami pilanek będą Dela Martinus Amstelveen z Holandii i Zariecze Odincowo z Rosji. Do kolejnej fazy rozgrywek awansują po dwa najlepsze zespoły z każdej grupy oraz dwie lub trzy drużyny z trzecich miejsc. Mecz w Perugii rozegrany zostanie w środę o godz. 20.30.