Po ponadpięciogodzinnym locie mistrzowie Polski mają wylądować w Kazaniu o godz. 22.30 lokalnego czasu (20.30 w Polsce). Na trening będą jednak musieli poczekać do wtorkowego popołudnia. "Prosiliśmy o możliwość przeprowadzenia treningu również rano, jednak nie otrzymaliśmy na to zgody. Będziemy więc mieli zajęcia we wtorek po południu. Na środę zaplanowany mamy jeszcze rozruch przedmeczowy" - powiedział prezes PGE Skry Konrad Piechocki. Do Kazania bełchatowianie polecieli w najsilniejszym składzie, jednak dopiero przed meczem zapadnie decyzja, czy zagra w nim Miguel Falasca, który w pierwszym meczu z Zenitem doznał kontuzji stopy. Zdaniem trenera Jacka Nawrockiego, o końcowym wyniku rywalizacji z Zenitem nie przesądzi jednak to, czy w rewanżu będzie grał Falasca, czy też zastąpi go Paweł Woicki. "Paweł jest przygotowany do grania i w tej chwili nie ma znaczenia, który rozgrywający wyjdzie na parkiet. Później będzie można oczywiście gdybać, czy decyzja, jaką podejmiemy, była słuszna. To nie jest jednak sprawa, która może nam przeszkodzić w osiągnięciu dobrego wyniku. Ważne, żeby cały zespół zagrał dobry mecz" - powiedział Nawrocki. Szkoleniowiec podkreślił, że na własnym parkiecie Zenit może zagrać jeszcze lepiej niż w Łodzi. Jego zdaniem chcąc nawiązać wyrównaną i zwycięską walkę z tym rywalem jego podopieczni w żadnym elemencie nie mogą "oddać pola". "W czwartym i piątym secie meczu w Łodzi Rosjanie grali świetnie zagrywką, a my w tym czasie nie zagrywaliśmy na poziomie, który pozwoliłby na nawiązanie walki. Trzeba się liczyć z tym, że u siebie zagrają wielkie spotkanie. Spodziewamy się więc bardzo dobrej gry ze strony Rosjan. By im się przeciwstawić, musimy dobrze grać w zagrywce, ataku, obronie i bloku. Z naszej strony każdy z tych elementów musi zafunkcjonować i w żadnym nie możemy oddać pola" - wyjaśnił Nawrocki. Mecz PGE Skry z Kazaniem rozpocznie się w środę o godz. 18 czasu miejscowego (16 w Polsce).